Po pierwsze: Ze specjalną dedykacją dla Małgolinka, bo bardzo mnie prosiła, żebym napisała coś dla niej właśnie z tym pairingiem.
Po drugie: Podziękowania należą się także Karolinie, bo już nawet ona stwierdziła, że powinnam w końcu coś napisać.
Po trzecie: Jak zwykle wyszedł mi przerażający shit, jednak i tak wymówię tę paskudną formułkę pt. "Miłego czytania! "
Po czwarte: Nie, nie mam siły sprawdzać błędów w tym tekście.
~~
Była piękna, styczniowa noc. Ruiza siedział na parapecie, opatulony szczelnie w gruby koc, trzymając kubek z gorącą jeszcze herbatą między dłońmi. Z zafascynowaniem obserwował to co działo się za oknem. Kochał zimę.. Patrzył jak białe, puszyste płatki powoli spadają, tworząc piękny, nienaruszony dywan, mieniący się kolorami w słabych światłach pobliskich latarni.
Gdy w pokoju niespodziewanie rozbłysło światło, zwrócił swój wzrok ku Asagiemu. Ten podszedł do niego z uśmiechem, układając jedną dłoń na kolanie blondyna; ucałował go w czoło, mrucząc przy tym pod nosem.
- Nigdy ci się to nie znudzi?- spytał, na co Ruiza pokręcił zdecydowanie głową.
Zadrżał na powiew chłodu, bijący od okna, przy którym siedział.
- Kochanie.. Chodź, rozgrzeję cię.- wokalista ostrożnie zabrał od partnera herbatę i poczekał aż ten zejdzie z parapetu. Wtedy przyciągnął go do siebie, układając dłonie na jego zgrabnych biodrach. Gitarzysta objął rękoma szyję ukochanego i wpił się w jego wargi. Jakże on jest uwielbiał.. To co Asagi był w stanie był w stanie z nimi zrobić, to jaką rozkosz u niego wywoływał, było nie do opisania. Poczuł jak dłonie wokalisty wślizgują się pod jego koszulkę i drażnią swym dotykiem delikatną skórę. Chciał go poczuć w sobie.. Mocno, intensywnie. Był jego marzeniem, nigdy nawet by nie przypuszczał, że się ono spełni. A teraz stał przed nim, pragnąc go tak samo bardzo.
Asagi podwinął koszulkę Ruizy, by zaraz rzucić ją niedbale na podłogę. Z nie małą satysfakcją wyczuwał jak tego przechodzą dreszcze. Ubóstwiał te wszystkie niepozorne reakcje. Ubóstwiał wszystkie chwile, w których mógł czuć, że ma blondyna dla siebie na wyłączność. Ubóstwiał kiedy oboje zapominali o całym świecie, skupiając się tylko na sobie. Zacierała się rzeczywistość i pojawiali się we własnym świecie, do którego nikt nie miał wstępu. Ruiza także nie próżnował i pewnym ruchem rozpiął spodnie swego wybranka, zsuwając je z niego i zabrał się za rozpisanie guzików koszuli, którą ten jeszcze miał na sobie. Zaczął składać leniwe wręcz pocałunku na szyi Asagiego, co jakiś czas zasysając się na jego gładkiej skórze. Lubił go znakować.
Niespodziewanie Asagi zdarł z niego resztę ubrania, obracając tyłem do siebie i opierając o ścianę. Pozbył się swojej bielizny i jednym pewnym ruchem, bez zbędnych uprzedzeń wszedł w blondyna, wywołując tym samym u niego głośny, gardłowy jęk. Niemal od razu zaczął poruszać biodrami, raz szybciej, raz wolniej, chcąc rozkoszować się różnobarwnymi odgłosami kochanka. Rui uniósł nieco rękę i wplątał palce w czarne włosy wokalisty, czując zalewające gorąco. Przyjemnie kręciło mu się w głowie, a pragnienie z każdą chwilą wzrastało coraz bardziej. Uginały się pod nim kolana.. Poczuł jak Asagi całkowicie przywiera do niego swoim ciałem, obejmując ciasno rękoma wokół pasa, a jednocześnie jego ruchy stały się gwałtowniejsze. Umiejętnie natrafiał na prostatę Ruizy, sprawiając, że dzikie jęki nie miały końca. Oboje dyszeli przy tym ciężko, w spazmach tych nieopisanych przyjemności usiłując łapać powietrze. W końcu, czując, że dalszemu powstrzymywaniu szczytowania nie dadzą rady, doszli, niemalże jednocześnie.
Przez dłuższą chwilę trwali tak w bezruchu, starając się przynajmniej uspokoić oddech. Bezustannie napawali się sobą nawzajem..
Wokalista siedział sam w studiu, dopracowując kilka nowych tekstów piosenek. Było już po dziesiątej, najlepiej myślało mu się kiedy otaczały go cisza i spokój. Toteż zdziwił się kiedy drzwi nagle się otworzyły i pojawił się w nich Tsunehito.
- Co ty tutaj robisz?
- Mógłbym spytać cię o to samo, już dawno powinieneś być w domu.- zaśmiał się basista, zamykając za sobą drzwi i zajmując zaraz miejsce tuż obok Asagiego. Jak gdyby nigdy nic, chwycił kartki, które leżały na stole, z przynależną dla siebie gracją i zaczął je przeglądać.- No, no, ale za to widzę, że nie próżnujesz.
- Nie siedzę tu, żeby się obijać.- stwierdził starszy z mężczyzn, wzruszając przy tym ramionami. Tsunehito puścił tę uwagę mimo uszu.
Przez dłuższą chwilę w studiu panowała cisza. Nie jedna z rodzaju tych niezręcznych, a drażniących faktem, że jest.
- Za co ty go w ogóle kochasz?- spytał bez ogródek Tsune, z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Asagi spojrzał na niego z pełną powagą, unosząc w znaczącym geście jedną brew.
- A co się stało, że zadajesz mi tak głupie pytania?
- Nic się nie stało.
- Więc?
- Po prostu zastawiam się w czym on jest lepszy ode mnie.- wymruczał niskim tonem, a na jego usta wkrał się perfidny uśmiech. Nim wokalista zdążył zareagować, ten już siedział okrakiem na jego kolanach, przytrzymując mocno za nadgarstki. Był zdezorientowany, zupełnie zaskoczony, nie wiedział co ma teraz zrobić..- Albo.. Albo po prostu ty zwyczajnie nie zauważyłeś jeszcze kto jest lepszy.
- Daj spokój i zejdź ze mnie natychmiast!
- Ale dlaczego? Nie chciałbyś spróbować czegoś nowego?- znacząco przybliżył się do niego, oblizując przy tym wargi.- Na pewno o tym myślałeś..
- Tak się składa, że nie. Za kogo ty mnie, do cholery masz?!- Asagi czuł jak zaczyna wzbierać w nim złość, usiłował zepchnąć z siebie basistę, jednak ten wprawił go w osłupienie, łącząc ich usta w pocałunku.
Bez ogródek wsunął język w usta starszego mężczyzny i ułożył dłoń na jego karku, starając się powstrzymać od ewentualnego odsunięcia.Trwało to chwilę, jednak zdawało się być beznadziejną wiecznością. Kiedy wokalista miał już porządnie zareagować, w pomieszczeniu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Oboje spojrzeli w owym kierunku, a jeden z nich z przerażeniem dostrzegł Ruizę. Wiedział jak to wyglądało, wiedział, że ten zapewne nie da mu dojść do słowa, wiedział w jak żałosnej pozycji się właśnie znalazł.
- Jak mogłeś..- wyszeptał gitarzysta, bardzo cicho, niemal niedosłyszalnie.
Asagi poderwał się momentalnie z miejsca, nie ważąc na Tsunehito, który runął solidnie na podłogę.
- To nie tak jak myślisz.- wypowiedział tę okropną formułkę, która zawsze ma swój udział podczas przyłapania na zdradzie. Jednak tym razem była przecież prawdziwa.
Zgodnie z przypuszczeniami, Ruiza wycofał się ze studia, jeszcze nim partner zdążył do niego podejść. Wybiegł za nim na korytarz, ale tego już nigdzie nie było. Był wściekły na siebie, tak samo jak wściekły był na basistę. Nie powinien był dopuścił do tak niefortunnego rozwoju sytuacji, powinien się bezpiecznie wycofać, zwłaszcza, że dobrze widział jak ostatnio Tsune zachowuje się względem niego.
Wrócił szybko po kurtkę, rzucając pełne nienawiści spojrzenie mężczyźnie, który teraz- jak gdyby nigdy nic- siedział na kanapie, wpatrując się w niego swymi ogromnymi oczyma, uśmiechając się przy tym uprzejmie.
- Zapłacisz mi jeszcze za to.
Zupełnie nie wiedział gdzie ma iść, co ma ze sobą zrobić. Nie chciał wracać do domu, bo zdawał sobie sprawę, że Asagi pewnie w pierwszej kolejności pojedzie właśnie tam, jeśli w ogóle przyjdzie mu na myśl, żeby go szukać. Zatem, nie do końca świadomie zaszedł w miejsce, w którym po raz pierwszy wyznali sobie uczucia. Był to niewielki park, aczkolwiek zachwycał swoim bogactwem. Nawet teraz, kiedy go nie prezentował, wyglądał olśniewająco pod białym puchem. Ruiza nie ważył zupełnie na to jak zimno było i że śnieg znowu zaczynał sypać, pokrywając pomału jego blond włosy. Ogarniało go jakieś nieokreślone uczucie, przytłaczało go. Może jednak powinien pozwolić chociażby dojść mu do słowa.. Nie, to bez sensu. Dobrze widział co się stało i nie zamierzał tego tolerować. Zbyt wiele razy przeżył podobne sytuacje, żeby od nowa przechodzić przez to samo. Za bardzo bolało, zdecydowanie nie miał już na to wszystko nerwów.. Postanowił jak najszybciej spakować swoje rzeczy i się wynieść. Przynajmniej na jakiś czas..
- Hiroki aby na pewno nie będzie miał nic przeciwko?- spytał Ruiza, szukając czegoś w swojej torbie.
- Nie martw się o to, rozmawiałem z nim.- uśmiechnął się szeroko Hidezou i zmierzwił włosy przyjaciela.
- Mam u ciebie dług wdzięczności..- westchnął głęboko i gdy tylko wygrzebał swój ukochany koc, owinął się nim i opadł ciężko na kanapę.
- Daj spokój. Postawisz mi flaszkę i będzie po sprawie.
Ruiza zaśmiał się, wcale nie będąc zdziwionym taką odpowiedzią. Już miał zaserwować jedną z serii swoich inteligentnych ironii, jednak ktoś zapukał w tej chwili do drzwi. Spojrzeli po sobie nieco zaskoczeni.
- Czyżby Hiro miał wpaść?- rzucił Ruiza, kiedy drugi gitarzysta ruszył w kierunku drzwi.
- Nie mam pojęcia!
Kiedy otworzył mieszkanie, w progu przywitał go Asagi, patrząc na niego naglącym spojrzeniem.
- Jest Ruiza?
- Jest. Ale nie jestem pewien czy to dobry pomysł, byś się teraz z nim widział..- odparł niepewnie brunet, drapiąc się z tyłu głowy.
- Proszę..
Westchnął z rezygnacją i uchylił lekko drzwi, gestem ręki zapraszając wokalistę do środka. Ten nawet nie ściągnął butów, tylko od razu podążył do salonu.
- Co ty to robisz..- wymamrotał Rui, podnosząc się jakby całkiem odruchowo z miejsca.
- Chcę żebyś mnie wysłuchał, przestał się wygłupiać i wrócił do domu.- dało się słyszeć ciężkie westchnięcie sygnalizujące bezradność. Przez chwilę oboje milczeli, Asagi zbierał się w sobie by w końcu powiedzieć coś sensownego.- Ruiza.. Ty.. Wszystko źle zrozumiałeś, ja..
- Nie chcę tego słuchać.- przerwał mu od razu i przyłożył dłonie do uszu, jakby to w obronnym geście przed tnącymi jak nóż słowami.
- Pozwól mi..
- Nie, wyjdź stąd!
Przerażająca ciemność, chłód bijący od ścian, łzy cieknące po policzkach, uporczywe ściskanie poduszki, łkając przy tym przez swój niespokojny sen. I to cholerne zderzenie z rzeczywistością, kiedy otwierasz oczy i wpadasz w jeszcze gorszy wir, uświadamiając sobie, że straciłeś wszystko. Że budzisz się sam, że jesteś sam. Ból, rozrywający serce, kiedy zawodzisz się na ukochanej osobie, bądź czujesz się od niej odtrącony. Kiedy gdzieś wymyka ci się z rąk cały twój świat, odchodzi od ciebie część duszy i całe serce, niczego po sobie nawet nie zostawiając. W kółko zadajesz sobie pytanie czy aby na pewno jest już za późno by wszystko odratować, przywrócić do starego porządku, ale za nic nie jesteś w stanie na nie odpowiedzieć. Boisz się spróbować, boisz się kolejnego rozczarowania.. I to w jakiej sprawie..
Intensywne słońce wdzierało się do sypialni Asagiego, budząc go i przypominając o ostatnich wydarzeniach. Wyciągnął rękę, dotykając drugiej połowy łóżka, jakby chcąc się upewnić czy jego ukochany przypadkiem nie śpi tuż obok, jednak napotkał tylko zimno.. Westchnął ze zrezygnowaniem, naciągając kołdrę na głowę i starając się zapanować nad gwałtownym uderzeniem smutku. Był bliski płaczu, jednak umiejętnie go hamował. Jakby to w końcu wyglądał, gdyby dorosły facet rozryczał się niczym małe dziecko? Tak bardzo do niego tęsknił.. Tak bardzo chciał go przytulić, zaciągnąć się jego zapachem, poczuć znów smak jego ust.. I to wszystko odebrało mu jedno, pieprzone nieporozumienie. Modlił się w duchu o to, żeby to się w końcu wyjaśniło.. Miał cichą nadzieję, że jednak jeszcze wszystko się ułoży. Że Ruiza mu uwierzy, że wróci. Że znów będzie i uda mu się doprowadzić też sprawę do końca, tak że już nic, ani nikt nie będzie mącił ich spokoju. Miał nadzieję..
W studiu było strasznie zimno, bo parę godzin wcześniej zepsuło się ogrzewanie i do tej pory ekipa męczyła się z jego naprawą. Wszyscy trzęśli się z zimna, ale nikt nie wpadł na to, żeby przynajmniej tego dnia odpuścić sobie próbę. Kiedy jednak skończyli grać kolejną piosenkę, Hiroki powiedział, że lepiej by było na tym skończyć. Ruiza głośno odetchnął z ulgą i od razu odłożył swój instrument. Miał dosyć przesiadywania w tej napiętej atmosferze zarówno z Asagim, jak i z Tsunehito. Pospiesznie więc nałożył na siebie kurtkę i szczelnie owinął się szalikiem, decydując, że zaczeka na Hidezou przy samochodzie. Rzucił na odchodnym krótkie pożegnanie i wręcz wybiegł z pomieszczenia, nim którykolwiek zdążyłby mu odpowiedzieć.
Stojąc już przy aucie przeszukiwał uparcie kieszenie, jednak nigdzie nie był w stanie znaleźć papierosów, które kupił jeszcze tego samego dnia. Tak normalnie to nie palił, zupełnie go do tego nie ciągnęło. Jedynie w sytuacjach naprawdę kryzysowych..
- Tego szukasz?- odwrócił się momentalnie, słysząc znajomy głos, a ciśnienie mu skoczyło na widok basisty, który wyciągał w jego kierunek paczkę fajek. Wręcz wyrwał mu ją z ręki, starając się powstrzymać przed uderzeniem młodszego mężczyzny.
- Dzięki.- burknął pod nosem i wyciągnął jednego papierosa, wkładając delikatnie między wargi i zapalając. Zaciągnął się, po czym powoli wypuścił dym.- Po co tu jeszcze stoisz?
- Zastawiam się czy powinienem ci powiedzieć, że jesteś głupcem.
Ruiza zmarszczył brwi, wykrzywiając twarz w nieznacznym grymasie. Widział kątem oka jak Asagi opuszcza studio. Nawet nie zwrócił na niego uwagi..
- O czym ty niby mówisz?
- O tym, że czasem zbyt przesadnie unosisz się honorem, Rui. Nie słuchasz serca.- uśmiechnął się złośliwe i podszedł do gitarzysty, pstrykając go palcem w pierś. Ten odsunął się od niego szybko, posyłając gniewne spojrzenie.
- Nie dotykaj mnie.
- Asagi też nie chciał, żebym go dotykać, cóż za ironia losu.
- Nie chciał.. ?- Ruiza poczuł jak robi mu się słabo, jego serce dostało istnej palpitacji.
- Oczywiście, że nie! Na pewno ci to mówił.- Tsune wzruszył ramionami, wykrzywiając usta w smutnym uśmiechu, chociaż po chwili i tak był przesiąknięty tą swoistą złośliwością.- Ale ty oczywiście ani razu go nie posłuchałeś.
- Dlaczego mi o tym mówisz, w takim razie..
- Bo cała ta zabawa przestała mnie bawić.- odparł szczerze, całkowicie poważnie i w odpowiedzi na milczenie gitarzysty, odwrócił się i ruszył spokojnie w kierunku swojego domu.
Ruiza stał tak oniemiały, nie wiedział co myśleć. Skoro to prawda, to rzeczywiście jest skończonym idiotą.. Jak można być aż takim egoistą? Chciał zapaść się pod ziemię i już nigdy spod niej nie wychodzić, najchętniej zwyczajnie by zniknął.
- Hej, Rui! Wszystko w porządku?- odwrócił się i zobaczył zbiegającego ze schodów Hidezou, który ciągnął za sobą Hirokiego. Nim ten zdążył odpowiedzieć dodał: - Dziś Hiro wraca z nami, nie masz nic przeciwko?- uśmiechnął się i oplótł perkusistę wokół pasa. Ruiza pokręcił głową.
- Mam prośbę. Podwieźcie mnie do Asagiego..
Wziął głęboki wdech, trzymając zaciśniętą w pięść dłoń tuż przy drzwiach, które jeszcze nie tak dawno mógłby zwyczajnie otworzyć kluczem. Wahał się czy aby na pewno powinien teraz zapukać, jednak nim zdąrzył się nad tym zastanowić już drzwi otwierał mu wokalista. Jego zdziwienie na widok Ruizy było nie do opisania.
- Co ty tu robisz..?
- Mogę wejść?- spytał niepewnie, a wokalista, zgodnie z jego prośbą uchylił drzwi, zapraszając go tym samym do środka.
- Coś się stało?- spytał cicho, zamykając drzwi. Patrzył na plecy blondyna, na jego lekko zgarbioną postać, zupełnie jakby się czegoś bał. Po chwili odwrócił się do niego przodem.
- Asagi, czy to prawda? Czy to prawda, że to wszystko.. To wszystko wina Tsunehito?- zupełnie nie wiedział od czego ma zacząć, więc mało taktownie wypalił całkiem z grubej rury.
Czarnowłosy spuścił wzrok. Znów ogarnął go smutek. Na samo wspomnienie całej tej chorej sytuacji..
- Mówiłem ci o tym.. Byłeś całkowicie głuchy na moje słowa..- westchnął głęboko Asagi i chciał wyminąć gitarzystę, jednak ten przytrzymał go za nadgarstek.
- Więc zrób coś dla mnie i powiedz mi o tym raz jeszcze. Błagam..
- Nigdy w życiu nie spojrzałbym na nikogo poza tobą.- odparł pewny swoich słów i uniósł wzrok na Ruizę. Ten niespodziewanie ułożył dłoń na jego karku i przyciągnął go do pocałunku. Był zaskoczony, zdawało mu się, że rzeczywistość z niego drwi, jednak szybko przestał dedukować, poddając się uczuciu jakie wywoływał w nim mężczyzna, którego kochał. Ku jego dezaprobacie, ten przerwał po chwili.
- Wybacz mi to.. Czasem jestem naprawdę ślepy, ale.. To już więcej się nie powtórzy. Po prostu bądź znów mój..- wyszeptał blondyn w jego wargi. Głos mu drżał, oczy się zaszkliły, krew szybko pulsowała w skroniach.
- Cały czas byłem twój. Jestem.. I będę.- Asagi począł powoli rozpinać kurtkę swego wybranka, by zaraz zsunąć ją z jego ramion. By przyssać się do jego szyi i wsunąć dłonie pod koszulkę. By rozebrać go całego i kochać się z nim całą długą noc, na tyle sposobów na ile tylko starczyło im siły.
NARESZCIE, CHWAŁA CI ZA TO! <3 Ja Ci dam shit.. *klepie po główce* To jest po prostu świetne, moim zdaniem odstające nieco od ostatnich Twoich fanficków, co również jest plusem. Tsune aka skur*iel? Dobrze to wyszło, ale czemu akurat on, nasz małe, kochane Tsune-pune? 8D ~Karolina
OdpowiedzUsuńNo miło mi, że takie Twe zdanie. <3
OdpowiedzUsuńKurde no, z kogoś trzeba było zrobić szmatę, a Hidezou i Hiro są zbyt zainteresowani sobą nawzajem, żeby się mieszać między Asaga i Rui-chana.. XD
Wiesz Ann, że nie umiem komentować inaczej niż po prostu "to jest świetne!", ale to chyba najlepiej oddaje to jak odbieram to co napisałaś. I taką pierwszą myślą jaka mi przyszła do głowy po przeczytaniu było "powinny się tak zawsze kończyć tego typu sytuacje".
OdpowiedzUsuń<3
zajebiste! <3 Moje kochane Di :D
OdpowiedzUsuń"Oboje dyszeli przy tym ciężko, w spazmach tych nieopisanych przyjemności usiłując łapać powietrze. W końcu, czując, że dalszemu powstrzymywaniu szczytowania nie dadzą rady, doszli, niemalże jednocześnie. "
A to wyszło Ci wprost poetycko <3
Jeszcze jeszcze jeszcze !
Ej, bo zaraz się normalnie zarumienię od tych komplementów. <3 Dzięękuję~!
OdpowiedzUsuńzapraszamy na 4 rozdział http://ikanaide-aishiteru.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńNo więc tak.
OdpowiedzUsuńOd dwóch godzin łażę po różnych blogach yaoi i śmieję się z głupoty ałtoreczek, tak dla odprężenia.
A tutaj niespodzianka. Jest co czytać. Chyba zabiorę się za resztę twoich opowiadań. :D
Pozdrawiam. ^^