Taka o miniaturka, zaczęta w środku nocy pod wpływem chwili, kiedy to siedziałam sobie z Małgolinkiem, a w tle leciało "Chizuru". Skończona w tejże chwili. Wyszło jak wyszło, nie mnie to oceniać. Poza tym dawno tu nic nie było, więc stwierdziłam, że w końcu wypadałoby coś napisać.
~~
Znów nieznośny ból rozdziera moje serce na każdą myśl o tobie. Nie chcę cię znać, a jednocześnie tak bardzo pragnę być z tobą już na zawsze. Cóż za żałosny hipokryta ze mnie, nie sądzisz? Wiem, że mnie nienawidzisz, pozwalasz mi to czuć niemal na każdym kroku. Bezustannie robisz coś, by tylko z satysfakcją patrzeć na moje cierpienie. Szkoda tylko, że ta gra zupełnie mnie nie bawi. Od samego jej początku.
Popadam w coraz większą beznadzieję, kolejny wieczór spędzając przy lampce wina i całej paczce papierosów, której rano z pewnością już nie będzie. Jakie jest więc moje zdziwienie kiedy z zamyślenia wyrywa mnie pukanie do drzwi, a gdy otwieram, okazuje się, że stoisz pod nimi właśnie ty.
- Tooru? Co ty tu robisz?- pytam zupełnie zbity z tropu, kiedy to wtaczasz się ledwo do mojego mieszkania. Z ogromnym trudem trzymasz się na nogach.
- Chyba musimy pogadać, Kao.- mamroczesz pod nosem, przytrzymując się niewielkiej komody, która stała w moim przedpokoju. Podchodzę do ciebie i pomagam ci utrzymać równowagę.
- Odprowadzę cię do domu. Jesteś kompletnie pijany.
Wyrywasz mi się momentalnie i jednym ruchem przypierasz mnie do ściany. Jestem zdezorientowany i nieruchomieję, patrząc na ciebie pytającym wzrokiem.
- Nie zbywaj mnie.- mówisz do mnie, a ja czuję, że powinienem cię wysłuchać zanim zrobisz coś złego, zwłaszcza, że nie jesteś trzeźwy.
- Niech ci będzie. - wzdycham głęboko i ostrożnie uwalniam się z twojego uścisku, po czym idę w kierunku salonu, sprawdzając czy aby na pewno poradzisz sobie z chodzeniem sam. Nie mam najmniejszego pojęcia o czym możesz chcieć ze mną porozmawiać. Przecież my nie mamy o czym ze sobą rozmawiać poza tematami czysto służbowymi, a na takie w zupełności się nie zapowiada.
Patrzę jak siadasz ciężko na mojej kanapie i chwytasz się wina, którego jeszcze nie zdążyłem dopić. Nim reaguję, ty już jednym łykiem opróżniasz lampkę do pusta. Siadam obok ciebie, obserwując każdy twój lekki ruch.
- Niikura, jesteś skończonym idiotą.- mówisz, a ja, pomimo, że wiem, iż to prawda, to nie mam pojęcia dlaczego do tego teraz nawiązujesz.
- Przyszedłeś tylko po to, żeby mi to powiedzieć?
- Nie. Wyobraź sobie, że nie.
- Więc o co ci chodzi?- marszczę brwi, odruchowo kładąc noga na nogę i opierając o kolano splecione ze sobą dłonie.
- Jesteś jeszcze głupszy niż ja.- odpowiadasz mi po chwili milczenia, a ja czuję, że pomału zaczynam się irytować.- Może i robię zawsze wszystko zupełnie na odwrót w porównaniu do tego co powinienem, jednak za to ty jesteś do bólu ślepy.- trochę bełkoczesz, jednak starasz się nad tym panować i w miarę możliwości nawet ci się to udaje. Czuję zapach alkoholu, a twoja mała, zupełnie nieogarnięta osoba budzi we mnie czułość i troskę, chociaż mam ochotę się za to spoliczkować.
- Dlaczego twierdzisz, że jestem ślepy?
- Bo jesteś, do cholery! Dopisujesz sobie własny scenariusz do wszystkiego co tylko zobaczysz!
Przez chwilę milczę, zastanawiając się nad twoimi słowami, jednak ani trochę nie wiem jak mam je rozumieć. W dodatku w zupełności nie podoba mi się kierunek, w którym ta rozmowa zmierza. Nie sądzę by powinna mieć ona miejsce. Chcę by już się zakończyła i chcę znów w spokoju poddać się swoim rozmyśleniom.
- Kocham cię.- mówisz wprost, a ja zamieram całkowicie, czując, że moje serce nieznacznie przyspiesza, co w najmniejszym stopniu mi się nie podoba.- Znasz mnie już tyle lat, ale mimo to dalej nie jesteś w stanie niczego zauważyć, Kaoru.
- Wyjdź stąd.- szepczę cicho, odwracając wzrok. Nie mam już ani sił ani nerwów na kolejną twoją zabawę, zbyt mocno mnie to boli i zbyt wiele kosztuje.- Po prostu wyjdź..
- Wiesz, że tego nie zrobię. A ja wiem, że kochasz mnie tak samo jak ja ciebie. Widzę jak na mnie patrzysz, w jaki sposób ze mną rozmawiasz i jak bardzo jesteś zazdrosny kiedy tylko rozmawiam z kimkolwiek. Jesteś żałosny w swoich nieporozumieniach, ale i tak szaleję na twoim punkcie, zrozum to!
Łapiesz moją koszulę i zaciskasz na niej pięść, przyciągając do siebie. Jestem zbyt oszołomiony, żeby zareagować kiedy wpijasz się w moje usta. Pomimo posmaku wódki czuję jak słodkie są twoje wargi. Takie miękkie.. Pomału zaczynam tracić zmysły, kiedy pogłębiasz ten pocałunek, jednocześnie czując, że nie mogę pozwolić na nic więcej, bo całkowicie postradam rozum. To bardzo zły obrót sprawy, a ja daję się w to wszystko wciągnąć..
Z nie małym trudem odsuwam cię od siebie i tylko wyobrażam sobie jak tępo w tym momencie musi wyglądać mój wzrok. Zatrzymuję go na twoich ustach, podświadomie oblizując swoje.
- Tak nie może być..- mówię w końcu, widząc gniew malujący się na twojej twarzy. A to, nie wiedzieć czemu, pociaga mnie jeszcze bardziej.
- Czego ty się boisz? Nie bądź tchórzem, tylko chociaż raz postaw wszystko na jedną kartę i otwórz oczy!- krzyczysz do mnie, a ja zupełnie już nie wytrzymuję i całuję cię, co zaskakuje, nie tylko ciebie, ale i mnie. Z początku wydaję się być niepewny, jednak kiedy siadasz na mnie okrakiem i rozpinasz mi koszulę, jednocześnie drażniąc opuszkami palców moją skórę, daję upust wszystkim komulowanym do tej pory emocjom, w zupełności poddając się tej jednej, niepowtarzalnej chwili.
Tej nocy kochamy się po raz pierwszy. Działasz na mnie jak narkotyk, jestem w nieopisanej euforii i myślę, że to sen, a kiedy się zbudzę, rzeczywistość znowu napluje mi w twarz, oznajmiając z uśmiechem chorej satysfakcji, że jestem skończonym idiotą. Jednak kiedy otwieram oczy, ty leżysz obok mnie, z głową na moim ramieniu, wtulając się mocno, jakbyś sam również nie chciał, żeby okazało się to być tylko snem. Uśmiecham się pod nosem i całuję cię w czoło, śmiejąc się w duchu na widok twojej zadowolonej miny..
Mijają właśnie cztery miesiące od tamtej nocy, a moje szczęście nie zna granic. Jesteś małym, wrednym stworzeniem, które jest bardziej zazdrosne niż ja kiedyś, ale w końcu jesteś mój. Teraz już jestem pewien, że nie zrezygnuję z tego co mam, ani nie pozwolę tego nikomu mi odebrać. Mój egoizm z pewnością mi w tym pomoże.