sobota, 15 grudnia 2012
Dream Holiday 1.
Pierwszy rozdział krótki, ale dzięki miłej motywacji, spełniam marzenia! Jest więc Kaoru i Kyo. Rozdział drugi mam już skończony, więc w przyszłym tygodniu powinnam go dodać, o.
~~
- Ale co im powiedziałeś?- pytam, nawet nie przyjmując do siebie faktu, iż twoja odpowiedź mogłaby mnie nie usatysfakcjonować. Bierzesz głęboki wdech.
- Że wyjeżdżam do rodziców, bo potrzebują pomocy i nie będzie mnie przez dwa tygodnie.
- Odwołałeś próby?
- Tak.
No dobra, jak na razie wszystko jest w porządku, chociaż z drugiej strony coś mi podpowiada, że poszło za łatwo. Die i Toshiya z całą pewnością nie należą do ludzi, do których podane informacje docierają od razu i bez problemu. Mimo to, wysilam się na lekki uśmiech i zaciskam pięść na twojej koszuli, by zaraz przyciągnąć cię do pocałunku. Wyraźnie zadowolony, pogłębiasz tę pieszczotę i robisz zdecydowany krok w przód, przypierając mnie plecami do ściany. Jednocześnie czuję jak twoja dłoń zaczyna już błądzić pod materiałem mojej koszulki.
Rozsiadam się wygodnie na siedzeniu pasażera i rozglądam się nerwowo, chcąc, żebyś skończył w końcu chować do bagażnika nasze walizki. W końcu ile czasu może to zajmować? Sama myśl o podróży dodaje mi energii, a kiedy do tego uświadamiam sobie, że to tak właściwie nasze pierwsze wspólne wakacje, wszystko się jeszcze bardziej potęguje.
Mija kolejna chwila, a ty dalej motasz się z bagażem. Zgrzytam zębami i wysiadam z auta, patrząc na ciebie gniewnie.
- Kaoru, głupku, pośpiesz się!
- Uzbrój się w trochę cierpliwości. Wiesz, że będziemy jechać tam nie całe trzy godziny, a doba hotelowa zaczyna się za pięć.- mówisz, nawet na mnie nie patrząc. Zaciskam mocno pięści, czując jak zaczynają ogarniać mnie nerwy.
- To dlatego musisz się tak nade mną pastwić?!
Nie odpowiadasz mi nawet. Bezczelny! Zamiast tego zamykasz w końcu bagażnik i podchodzisz do mnie, całując w czoło. Czuję jak wszystkie negatywne emocje nagle mnie opuszczają i chyba nawet oblewam się rumieńcem, za co mocno przeklinam się w duchu. Tak naprawdę to dalej jestem nieprzyzwyczajony do tych wszystkich czułych gestów z twojej strony, wprawiają mnie w dziwne osłupienie. Chociaż na nic innego bym ich nie zamienił.
- Możemy już jechać.- mówisz, uśmiechając się do mnie, wyraźnie zadowolony. Odwzajemniam ten uśmiech, może nie tak emocjonująco jak ty, ale liczy się przecież gest i kiwam potwierdzająco głową, wsiadając z powrotem do samochodu.
Nie mogę wręcz usiedzieć na miejscu, kiedy przejeżdżamy obok plaży. Przyklejam się do szyby, z zazdrością patrząc na tych wszystkich ludzi, którzy właśnie się na niej znajdują.
- Zatrzymaj się.- mówię, ani na ułamek sekundy nie przestając pochłaniać tego widoki.
- Ale, Kyo, nie dojechaliśmy jeszcze do hotelu.
- I co? Chodźmy na plażę.
Wzdychasz. Pomimo to zatrzymujesz się bez żadnego więcej słowa i wyłączasz silnik, a ja zastanawiam się jak to jest, że ty w ogóle ze mną wytrzymujesz. Ale tylko przez chwilę, bo zaraz potem idziemy w kierunku wody. Łapiesz moją dłoń, zupełnie nie przejmując się całą masą ludzi dookoła. Jesteś naprawdę głupi, co tylko sprawia, że uśmiecham się, całując cię w ramię.
- Cieszę się, że ci się podoba.- mówisz w końcu, a z wyrazu twojej twarzy wnioskuję, że cieszysz się równie bardzo co ja.
- Nie powiedziałem, że mi się podoba.- burczę pod nosem i puszczam twoją dłoń, zanurzając samemu się w wodzie po kolana. Czuję niewyobrażalne ciepło, słysząc twój dźwięczny śmiech, jednak kiedy po chwili odwracam się, z przerażeniem orientuję się, że cię nigdzie nie widzę.
Z rozpaczą rozglądam się dookoła, szukając cię wzrokiem i nawołując twoje imię i nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że tak nagle zapadłeś się pod ziemię. Nie lepiej byłoby kogoś zapytać? Byłoby. Tak, to dobry pomysł.
Już ruszam w kierunku najbliższej grupki ludzi, jednak wtedy czuję ciepły powiew na karku poprzedzający delikatne muśnięcie. Odwracam się momentalnie, zgrzytając przy tym zębami. Jesteś okropny, nienawidzę cię, znikasz gdzieś, żeby śmiać się ze mnie gdzieś na boku, patrząc jak rozpaczliwie gubię się, gdy nie ma ciebie obok! Podsuwasz mi jednak coś pod nos, a ja chwytam to bez namysłu. Shake?
- Poszedłem tylko kupić coś zimnego do picia.- śmiejesz się, wsuwając słomkę do ust i siadając na piasku. Mówiłem, że cię to bawi- myślę z wyrzutem. Pomimo to, siadam obok ciebie, opierając głowę na twoim ramieniu i upijając zimnego, waniliowego napoju. Dopiero po chwili ogarnia mnie nieodparte uczucie odprężenia, czego akurat nie czułem od niepamiętnych czasów. Ta chwila wydaje mi się być nieprawdopodobna, ale to tylko sprawia, że nabiera swojego uroku.
- Kaoru?- zaczynam, podnosząc się i spoglądając na ciebie z powagą. Posyłasz mi pytające spojrzenie, a ja uznając to za przyzwolenie, kontynuuję.- Chcę uprawiać z tobą seks.
Subskrybuj:
Posty (Atom)