wtorek, 1 stycznia 2013
Dream Holiday 3.
- Co tu się wyrabia?- słyszę twój zaspany głos i odwracam się od razu. Wydało się, do cholery, wydało się!
- O, kogóż my tu mamy, nasz cudowny lider!- woła Andou i podchodzi do mojego- powtarzam, mojego- mężczyzny, uwieszając mu się na ramieniu. Czuję jak nerwy mną szargają, mimo, że od razu odtrącasz jego rękę, ale w momencie, kiedy chcę go znowu uderzyć, powstrzymuje mnie Toshiya. Nie wybaczę!- Czy przez przypadek nie powinieneś być właśnie u rodziców, Kaokao?
- No dokładnie! I co wy w ogóle robicie tutaj razem?- pyta podejrzliwie Hara, uśmiechając się jednak przy tym jednoznacznie.
Zgrzytam z nerwów zębami, przez co nawet nie jestem w stanie odpowiedzieć. Cały mój spokój został zakłócony bez najmniejszego problemu, przez tych kretynów, od których tak bardzo chciałem odpocząć! Oglądanie ich każdego dnia, po kilka godzin było jedną z bardziej znienawidzonych przeze mnie czynności, a gdy tylko udaje mi się w jakikolwiek sposób uwolnić od nich i spędzić trochę czasu, z jedyną osobą, którą toleruję, ci przypełzają za nami aż tutaj! No i gdzie ta sprawiedliwość?!
- Chyba to my powinniśmy spytać co tutaj robicie.- mówisz, przybierając swój charakterystyczny wyraz twarzy.
- Zostawiłeś w studiu ulotkę tego hotelu.- odpowiada od razu Die, wzruszając przy tym ramionami. Jednak zaraz potem szczerzy się paskudnie.- A że dałeś nam dwa tygodnie urlopu, to czemu mielibyśmy z niego nie skorzystać?
- Kaoru, ty idioto!- krzyczę od razu, gdy dociera do mnie, że całe to pieprzone zamieszanie jest tylko i wyłącznie skutkiem twojej nieograniczonej głupoty!
- Kyo, jesteś zbyt głośny..
- Nie będziesz mnie uciszał!
- Kaoru, ty poważnie tu z nim przyjechałeś?- pyta Toshiya, patrząc niedowierzająco to raz na mnie, to na ciebie.
- A dlaczego niby miałby tego nie robić?- warczę w odpowiedzi, odwracając się do niego przodem, a on cofa się o krok, zupełnie jakby spodziewał się co lada moment może mu się stać.
- Najlepiej wszyscy się uspokójcie.- przerywa Shinya, wstając z miejsca i podchodząc do nas.- Jeśli już o tym wszystkim mowa, to ta dwójka ubzdurała sobie, że macie ze sobą jakiś romans i koniecznie chciała to sprawdzić. Ja tylko padłem tego ofiarą.
- Psujesz całą zabawę!- woła rozpaczliwie Daisuke, a ja, nie mając już najmniejszego zamiaru słuchać tych przygłupów, chwytam cię za nadgarstek i ciągnę z powrotem do naszego pokoju.
- Ej, ale spotkajmy się za godzinę przy barze!- słyszę jeszcze, nim zatrzaskuję drzwi i już zaraz potem jesteśmy u siebie.
Chodzę w kółko po pokoju, klnąc przy tym pod nosem, a ty próbujesz mnie uspokoić, ale nawet dla ciebie w obecnej sytuacji nie jest to najlepszą opcją. Gdy starasz się mnie przytrzymać, próbuję się wyszarpnąć, rzucając obelgi nawet w twoją stronę, chociaż ty nie jesteś ani odrobinę zrażony, przerywając mi w połowie zdania pocałunkiem. I jest to najlepsza decyzja jaką mogłeś podjąć, bo czuję, że z każdą chwilą, pod wpływem twojego zwinnego języka, staję się spokojniejszy.
- Lepiej?- pytasz, odsuwając się po chwili ode mnie, a ja kręcę od razu głową, chcąc sięgnąć po więcej, jednak ty powstrzymujesz mnie przed tym. Marszczę brwi, patrząc przy tym na ciebie gniewnie. I jestem jeszcze bardziej zdenerwowany, gdy śmiejesz się na mój widok.
- Kaoru, nienawidzę cię.- cedzę przez zęby i mam ochotę cię od siebie całkiem odepchnąć, ale akurat dajesz mi to czego przed chwilą bardzo chciałem.
- To na pewno dobry pomysł, żeby im powiedzieć?- pytam, kiedy zjeżdżamy akurat hotelową windą, by posłusznie podążyć do baru. Nie mam na to najmniejszej ochoty i najlepiej by dla mnie było, gdybym się stąd jak najszybciej ewakuował, jednak ty ściskasz mocno i zarazem pewnie moją dłoń, uniemożliwiając mi tym samym realizację planów. To znaczy.. Z jednej strony, to naprawdę nie byłby przecież dla mnie żaden problem, żeby się wyrwać, ale kiedy to ty mnie trzymasz, taka opcja wydaje mi się być lekko absurdalna. Ale tylko lekko!
- Przecież już nie mamy wyjścia. A i tak prędzej czy później by się dowiedzieli.- wzruszasz ramionami, nie wydając się być zbyt przejęty całą tą zaistniałą sytuacją, co tylko niepotrzebnie mnie irytuje.- Nie sądzisz, że lepiej byłoby mieć to już za sobą?
- I nie wstydzisz się?- pytam, jakby trochę nie dowierzając i marszczę brwi na widok twojego spojrzenia, pełnego zdziwienia.
- Czego niby miałbym się wstydzić?
- Mnie.
- Czyś ty do reszty zgłupiał?- jesteś całkowicie poważny i łapiesz mnie za ramiona, patrząc mi z nieco przytłaczającą stanowczością w oczy.- Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby się ciebie wstydzić.
- Kłamiesz.- mówię od razu, chociaż dobrze widzę, że tak nie jest. Uśmiecham się delikatnie, tym razem zupełnie tego nie kontrolując i oplatam rękoma twoją szyję, przytulając się do ciebie. Jestem wdzięczny za to, że jesteś, za wszystko co dla mnie robisz i naprawdę nie chcę, żeby to się kończyło. No ale przecież nie mogę ci o tym powiedzieć!
Kiedy dojeżdżamy na sam dół i wysiadamy z windy, nawet nie musimy ich szukać.
- Przyszły nasze gołąbeczki!- woła radośnie Toshiya, a ja z równie wielką radością miałbym ochotę wybić mu zęby.
- Tooru, spokojnie.- mówisz łagodnie, spostrzegając moje zdenerwowanie i uśmiechasz się kojąco, pociągając mnie w stronę stolika, przy którym siedzi tamta trójka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)