wtorek, 23 sierpnia 2011

Tainted World 4.

- Jak to nic nie rozumiem? O czym ty mówisz?- zamrugałem kilkakrotnie, wpatrując się w wokalistę w wyraźnym oszołomieniu. Czyżby wiedział on o czym, o czym ja nie miałem bladego pojęcia?
- Bo widzisz.. Wiesz dlaczego teraz nie jesteśmy razem?
- Przecież.. Rozstaliśmy się po tamtym wieczorze.- szepnąłem, spuszczając wzrok, który to zawiesiłem na swoich dłoniach. Zwykle kiedy się stresowałem czy denerwowałem, odruchowo zaczynałem bawić się palcami. Nie umiałem nad tym zapanować, to było po prostu takie przyzwyczajenie. I dodatkowo nie byłem w stanie zapanować nad spływającym do mojej głowy wspomnieniem, które znowu tworzyło okrutny obraz ich dwójki razem. Potrząsnąłem głową, nieskutecznie niestety odganiając od siebie tą wizję.
- Tak, w pewnym sensie można to tak nazwać. Ale.. Michi, nie bez powodu nie zabiegałem o ciebie ponownie. Po tym jak wybiegłeś z mojego mieszkania, zaczęliśmy rozmawiać. A wiesz chociaż dlaczego się do tego posunął? Bo chciał cię mieć. Powiedział mi wtedy, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo go za to znienawidzisz, a zaraz potem dodał, że z nienawiści bliżej do miłości, niżeli od stanu całkowicie neutralnego. I wtedy poczułem takie dziwne ukłucie, a głos w mojej głowie powiedział mi, że ja nigdy w życiu nie dopuściłbym się takiego czynu, nawet dla ukochanej osoby. To istne szaleństwo. I dla tego jego istnego szaleństwa miałem pewien podziw. Z początku byłem zły, jednak uczucie, które dostrzegłem w jego oczach.. Nieobliczalna miłość będąca w stanie zrobić niemal wszystko, żeby tylko zdobyć serce, które wielbi. Rozpacz. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego. Przez kolejne kilka dni bez przerwy o tym myślałem, aż w końcu doszedłem do wniosku, że nie powinienem wchodzić Karyu w drogę. Oto cała prawda.
Kiedy skończył mówić, byłem całkowicie zdezorientowany, wstrząśnięty. Nie wiedziałem co o tym myśleć, nie wiedziałem czy to co powiedział w ogóle było prawdą. Jak, co, gdzie, dlaczego? Dopiero po dłuższym czasie zorientowałem się, że moje poliki są mokre. Wytarłem pospiesznie łzy, potrząsając przy tym gwałtownie głową.
- To niemożliwe.
- A jednak, Zero, pogódź się z tym.

Kiedy się ocknąłem, moim oczom ukazały się jasne kafelki. Z początku zastanawiałem się gdzie jestem, ale bardzo szybko uderzyły we nie ostatnie wydarzenia. Czułem jak Yoshitaka gładzi leniwie moje włosy, na co z ogromnym trudem powstrzymałem westchnienie; zagryzłem mocno dolną wargę, błądząc wzrokiem po podłodze. Nawet nie zauważyłem kiedy zmorzył mnie sen, po tym jak wróciłem po chwili spędzonej w hotelu w celu wzięcia szybkiego prysznica i przebrania ubrań.
Zerwałem się momentalnie, kiedy za drzwiami coś huknęło, łapiąc przy tym odruchowo za pierś. Niemal od razu mój wzrok przeniósł się na Karyu- jego dłoń swobodnie opadła na białe prześcieradło, a on sam przyglądał mi się z delikatnym uśmiechem, zupełnie jakby wcale nie zauważył hałasu.
- Jesteś tu..- szepnął, mrużąc powieki.
Zmarszczyłem brwi, w wyraźnym zdziwieniu. Zdawał się być wyjątkowo spokojny.
- Oczywiście, że jestem. Naprawdę wątpię, żebyś chciał siedzieć sam w szpitalu, w obcym do tego kraju.- próbowałem się zaśmiać, ale wyszło to średnio naturalnie. Zauważył to i chciał coś powiedzieć, ale w tym samym momencie weszła pielęgniarka z obiadem.
- Bardzo przepraszam, ale mam strasznie dużo rzeczy do zrobienia.- odparła, podjeżdżając do mnie z niewielkim wózkiem.- Byłabym wdzięczna gdyby pan nakarmił przyjaciela.- uśmiechnęła się przepraszająco i nim właściwie zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, ta już wybiegła z pokoju.
Spojrzałem nieco niepewnie na Karyu, ale ten tylko pokiwał głową i wyraźnie zadowolony otworzył usta. Przeleciałem wzrokiem po jego prawej ręce, która aktualnie była w gipsie i biorąc głęboki wdech chwyciłem miskę z zupą, karmiąc go powoli, niewielkimi łyżkami.
- Fani muszą być zdruzgotani.- mruknął zaraz po przełknięciu. Z początku nie zrozumiałem o co mu chodzi.
- Mm?
- Cała trasa przecież została odwołana.
- Ah, no tak, tak. Trzeba było uważać jak się chodzi, głupi.- poczochrałem włosy Yoshi'ego, dopiero po chwili orientując się, że miska jest pusta. Odstawiłem ją i już miałem sięgać po drugie danie, kiedy to przytrzymał moją rękę.
- Nie chcę więcej.- zakrył usta dłonią na znak protestu, na co ja zmarszczyłem brwi, posyłając mu gniewne spojrzenie.
- Jeśli tego nie zjesz, to sobie pójdę.- tak, czasami szantaż jest najlepszym sposobem by zmusić człowieka do tego na co nie ma najmniejszej ochoty, nawet jeśli to tylko i wyłącznie dla jego dobra. Oburzył się momentalnie, nie będąc nawet w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Z obrażoną miną otworzył jednak posłusznie usta, kiedy zbliżyłem do nich widelec z ziemniakami i surówką.- No proszę jaki grzeczny chłopczyk!
Kiedy skończyliśmy, nie minęło wiele czasu a ten zasnął. Oparłem się wygodniej o krzesło przy jego łóżku, obserwując jak równomiernie oddycha.
W moich uszach bezustannie dźwięczały słowa Hiroshi'ego. Nie rozumiałem ich i nie wiedziałem czy tak naprawdę w ogóle chcę. To było tak skomplikowane, że wydawało się zupełnie nie do przejścia. Co więcej, naprawdę nie miałem pojęcia dlaczego ciągle przy nim siedzę, dlaczego nie umiem po prostu wstać i rzeczywiście sobie pójść. Przecież poradziłby sobie bez mojego ciągłego towarzystwa.
Uśmiechnąłem się nieświadomie w momencie gdy zamlaskał przez sen, ziewając po tym cichutko. Urocze.
Nie miałem pojęcia ile czasu tak siedziałem wpatrując się w niego jedynie, ale z tego jakże miłego stanu wyrwała mnie pielęgniarka, która weszła do pokoju. Poluzowała hamulce w łóżku Karyu, całkowicie mnie ignorując, zupełnie jakby nawet nie zauważyła i zaczęła wyjeżdżać z nim z pokoju.
- Um.. Przepraszam bardzo..- zacząłem niepewnie, a kobieta dopiero wtedy podniosła na mnie wzrok.
- Zabieram pana Matsumurę na badania. Potrwają góra do dwóch godzin.
- A czy ja też mogę tam być?- spytałem z cichą nadzieją, ale moja rozmówczyni pokręciła zdecydowanie głową.
- Może pan zaczekać na korytarzu.
Skinąłem głową na znak zrozumienia i zaraz potem już miałem wsiadać do windy, kiedy zawibrowała mi w kieszeni komórka. Cofnąłem się czytając wiadomość od Tsukasy, zaraz potem kierując w biegu na schody.

- No, to co się dzieje?- spytałem, sapiąc ciężko kiedy to w końcu po stosunkowo długo przebywanej w szybkim tempie trasie udało mi się dotrzeć do hotelowego baru, gdzie kazał mi przyjść perkusista. To, że po drodze zgubiłem się tylko dwa razy uważałem za nie najgorszy wynik, biorąc pod uwagę całkiem obce miasto.
- Najpierw usiądź i się uspokój.- odparł Hizumi, pociągając mnie za ramię w dół, przez co nie miałem innego wyjścia jak po prostu spocząć na wygodnym, obitym ciemno-brązową skórą krześle. Yoshida podsunął mi jakiegoś drinka, ale tylko spojrzałem na niego z niesmakiem- ostatnio wystarczająco dużo złego wydarzyło się przez alkohol. Poprosiłem więc kelnera o szklankę wody.
Dopiero kiedy ta została całkowicie opróżniona i odetchnąłem z ulgą, Tsukasa zaczął mówić.
- Zero, bardzo nam przykro, ale będziemy dzisiaj z Hiro wracać do Japonii. Nie stać nas na to, żeby zostać tu nie wiadomo ile, ale jeśli chcesz, zostawimy ci trochę pieniędzy. Bo jak mniemam chcesz tu zostać..- od razu mruknąłem twierdząco, wpatrując się w ich dwójkę całkiem beznamiętnie. No tak, przecież nie a nic złego w zostawieniu przyjaciela w obcym kraju! Pieniądze zawsze można skądś wydostać, tu chodzi o coś więcej. O odrobinę honoru..
- Rozumiem, nie kończ, nie ma takiej potrzeby.- westchnąłem głośno, podnosząc się z miejsca. Nie byłem w stanie pojąć jak im w ogóle coś podobnego mogło przyjść na myśl, zwłaszcza że ja byłem pewien, że bez gitarzysty bym stąd nie wyjechał.- A teraz wybaczcie, ale chciałbym wrócić do szpitala nim Yoshi wróci z badań.
Zaprotestowali, chcieli żebym jeszcze został, bo rzekomo mieli mi coś więcej do powiedzenia, ale już ich nie słuchałem. Było to daremne, czego jeszcze mogłem się od nich dowiedzieć? Prychnąłem, wychodząc przed hotel i łapiąc pierwszą lepszą taksówkę.

Kiedy wróciłem, Karyu znajdował się już z powrotem w swoim pokoju. Jego wzrok zawieszony był na splecionych dłoniach, wydawał się być naprawdę smutny; podszedłem do niego powoli, kładąc swoją rękę na tych jego. Dopiero wtedy się ocknął i spojrzał na mnie, uśmiechając blado.
- Gdzie byłeś?- spytał cicho, mrużąc lekko powieki.
- Spotkałem się z Hiro i Kenji'm.. Wracają dziś do kraju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz