wtorek, 23 sierpnia 2011
One shot: The final art is your dead face
Byliśmy w dwójkę jedynymi aktorami tej marnej sztuki. Niemego dramatu. Bez żadnej publiczności. Więc na co w takim razie było utrzymanie nam tych przerażających pozorów? Dwóch mimów w swoim czarno-białym świecie, smutnych, z domalowanymi tylko uśmiechami. Co po nich, skoro wszystko kryło się w oczach? Udawane szczęście, opanowane wręcz do perfekcji. Nic nie było prawdą, to tylko złudzenie tego co nigdy nie mogło stać się rzeczywistością. Fałsz i obłuda. Gra z niepisanymi regułami, twoja nienawiść do mnie i moja do ciebie. A do tego miłość. Hipokryci. Idealizowanie wszystkiego- w tym byliśmy dobrzy. Jak i w oszukiwaniu samych siebie. Oraz ludzi postronnych, zwykłych gapiów, których nie posiadaliśmy, wiemy to. Więc o co chodziło? Obawa przed prawdziwym życiem, łatwiej jest ukrywać się w tym co fikcyjne. Na co myśmy liczyli? Nic. Nie pozostało dla nas nic. Tragiczni aktorzy. Katastroficzni, odmawiający głuchą modlitwę, z prośbą o koniec. Koniec wszystkiego. Czy to tak wiele? Śmierć rzekomo jest tylko początkiem. Końcem gry wstępnej, początkiem życia. Kiedy jeden umrze i drugi odejdzie. Symbioza, której jednak miało się dość. Nieudana próba zerwania błędnego koła. Na marne. Nic nie da się już zdziałać, na odwrót jest za późno. I to uczucie przychodzące momentami, które pozwala zadać pytanie czy to akurat my o tym wszystkim decydowaliśmy. Czy to nie było nam przypadkiem narzucone. Los. To wszystko jego wina. Ale czy można decydować o życiu bez życia? Duszy bez duszy. Martwych mentalnie, a poruszanych tylko za sznurki, jak idealne marionetki, przez niewidzialnego człowieka. Kolejne złudzenie.. Dlaczego życie nie może się bez takowego obejść? Ukłucie serca pozwala przypomnieć, że jeszcze się je w ogóle posiada. Jest czymś zapomnianym, wręcz przez samego siebie zamordowanym dla własnej wygody. Więc należy sobie zadać kolejne pytanie: jakim cudem jeszcze je czuć. Nierealnie. Chciałem poznać odpowiedzi. Albo lepiej.. Chciałem istnieć, bez świadomości, że ty również chodzisz gdzieś po tej brudnej scenie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz