niedziela, 11 marca 2012

I am Psychopath 4.

Męczyłam ten rozdział miesiąc. Cały, a nawet ponad. Jednak jest, dokonało się, skończyłam! Możecie być ze mnie dumni, niezależnie od tego jak straszny shit mi z tego wyszedł. Tekstu mi się znowu sprawdzać nie chce, więc za wszelkie błędy z góry przepraszam.
No z dedykacją dla Małgolinka, jako, że dla niej, na poprawę humoru skończyłam to właśnie dzisiaj.
PS. Tekst o ściąganiu zapożyczony od mojego nauczyciela matmy.

~~

Znowu myślał o Kaoru. Wyraźnie czuł zapach jego perfum, śliski, gorący język, dłonie, które suną po całym jego ciele, nie pomijając żadnego miejsca, jak drażni wręcz boleśnie palcami jego sutki, bądź przygryza nabrzmiałą męskość, widząc jednocześnie ten wzrok, który mówi mu jak ten bardzo go pożąda. A ponad to, czuł, że jeśli tak dalej pójdzie, to zwali konia, tutaj, przy wszystkich uczniach, którzy w większości przestali już pisać sprawdzian.
Westchnął głęboko, nieudolnie próbując odgonić od siebie wszystkie myśli. Pomału przestawała mu się ta sytuacja podobać.
Ze znudzeniem rozejrzał się po klasie, dostrzegając z tyłu jak jedna z dziewczyn chowa do rękawa mundurka jakąś karteczkę. Wstał od razu, przemierzył szybko salę i zatrzymał się przy ławce owej uczennicy.
 - Nie ściągać. Ściąganie jest złe i za to idzie się do piekła.- wydyszał nad uchem dziewczyny, która aż podskoczyła przestraszona.
 - No tak, wystarczy, że pan już tam jest.- rozległ się głos gdzieś po drugiej stronie klasy. Niimura odwrócił się w tamtym kierunku, lecz jego siarczyste przekleństwa zagłuszył dzwonek. Uczniowie niemal wybiegli na korytarz, zostawiając swoje prace na ławkach. Tooru chwycił jedną, zgniatając w kulkę i rzucając nią w zamykające się drzwi. Co za banda bezczelnych gówniarzy!
Pozbierał szybko sprawdziany i już kierował się ku gabinetowi Kaoru, zatrzymując się jednak nagle w pół kroku i uzmysławiając sobie, że tak właściwie, to wcale nie chce go widzieć. Wydawało mu się, że to wszystko zaszło już zdecydowanie za daleko i stwierdził, że wszystko powinno się zakończyć nim przybierze zły obrót, albo ten nie postrada całkowicie zmysłów. Jedno z dwóch.

Przez najbliższych kilka dni unikał Kaoru jak ognia, starając isę jak tylko mógł. Miał szczerą nadzieję, że to w czymś pomoże, chociaż na niewiele się zdawało, nawet jeśli wmawiał sobie, że ten nie interesuje go ani trochę. Właściwie, to choćby najmniejsze, nic nie znaczące zauroczenie było niczym zaplątanie sobie na szyi liny. Później już wystarczyłoby się tylko powiesić. Ale pomimo tego jak bardzo się na życie uskarżał, miał ochotę jeszcze chociaż kilka razy upić się do nieprzytomności, wydać znów pół wypłaty na papierosy i pójść do łóżka z Niikurą, niż wyzionąć ducha. Stop.. Bez tego ostatniego. Czuł jak z każdą chwilą jego własna hipokryzja przekracza zdecydowanie wszelkie granice.
Kaoru wydzwaniał do niego od dobrej godziny, jednak nie zamierzał odebrać. Wyłączył w końcu całkiem telefon, nie mogąc znieźć już melodii swojego dzwonka. Chwycił za szeroką, wyciągniętą bluzę i nałożył ją na siebie, wychodząc z domu. Poszedł do sklepu w celu kupienia taniej pizzy do odgrzania i czteropak piwa. Naprawdę miał już wszystkiego dosyć.

Dyrektor siedział w ciemnym pokoju, co chwilę wystukując numer Niimury, nie rezygnując nawet mimo to, że ten najwyraźniej wyłączył telefon. Zaczął się poważnie martwić, zadręczając tym na co ten mały frustrat wpadł tym razem i jednocześnie mając cichą nadzieję, że Tooru po prostu rozmawia i jeśli zadzwoni kolejny raz, to on odbierze.
Dlaczego jeszcze do tego nie przywyknął, zważając na to, że matematyk do ludzi o łatwym charakterze nie należał? Idiota, skończony idiota. To jedyne co mógłby sobie powtarzać bez przerwy, waląc przy tym głową w ścianę, dopóki by mu się to w niej nie zakodowało na dobre.
Po dłuższym namyśle stwierdził, że może lepiej będzie jeśli pojedzie przynajmniej spróbować to z nim wyjaśnić. Pognał szybko do łazienki, chcąc doprowadzić się do porządku i nim jeszcze zdecydował w co się przebrać, minęło spokojnie pół godziny. Chwilę później wsiadał już w samochód i nim zdążył się zorientować, już znajdował się pod blokiem, w którym mieszkał Niimura. Przez moment nawet się zawahał czy aby na pewno dobrze robi, jednak w końcu wysiadł z auta.
  - .. nie rozmawiam z ludźmi z przerośniętym ego i nie dorastającą do niego inteligencją!- usłyszał tak dobrze znany mu głos. Właściwie, to krzyk. Odwrócił się od razu, spostrzegając pod Tooru, wyraźnie kłócącego się z Andou. A właściwie, to tylko próbował się z nim pokłócić. Matematyk wręcz skakał w okół wuefisty, wyglądając jakby chciał go zrównać z ziemią, nie wiedząc jednak jak się za to zabrać, zważając na swój własny wzrost. Daisuke za to cały czas się śmiał.
 - Kaoru!- krzyknął Andou, dostrzegając mężczyznę stojącego przy swoim samochodzie i pomachał mu, szeroko się przy tym uśmiechając. Tooru przeklął pod nosem, od razu idąc w kierunku Niikury szybkim krokiem.
 - Co ty tu robisz?- spytał ostro, mierząc go gniewnym spojrzeniem.
 - Przyjechałem porozmawiać. Nie odbierasz telefonu.- wzruszył ramionami Kaoru, po czym kiwnął głową w kierunku stojącego dalej pod sklepem Daisuke.- A ten co tu robi?
 - Też chciałbym to wiedzieć.- odparł Niimura i już chciał się ulotnić, jednak wtedy starszy mężczyzna przytrzymał go za rękę.
 - Chcesz rozmawiać tutaj, czy kulturalnie zaprosisz mnie do siebie?- spytał, uśmiechając się sztucznie, co tylko jeszcze bardziej rozdrażniło matematyka.
 - Chodź.- syknął, po czym wyrwał mu się i skierował w stronę swojej klatki. Kaoru szedł tuż za nim.
Kiedy w końcu znaleźli się w mieszkaniu Tooru, ten po prostu zajął się sobą, zupełnie ignorując swojego gościa, który siedział w salonie. Robił wszystko, byleby tylko z nim nie rozmawiać. Nie chciał tego, bał się, że cała ta sytuacja może przybrać zły dla niego samego obrót, a przecież próbował jak najszybciej wyrzucić go z głowy. Na marne.. Zatrzymał się w półkroku, wiedział, że jego aktualne zachowanie tym bardziej do niczego dobrego nie doprowadzi. Stwierdził, że chyba rzeczywiście powinien z nim porozmawiać i powiedzieć mu wprost, żeby dał mu spokój raz na zawsze, bo bez niego jest szczęśliwy. Niezależnie od tego, jak bardzo w tej kwestii mijałby się z prawdą.
Poszedł więc do salonu i zajął miejsce obok Kaoru. Ten przez chwilę milczał, po prostu mierząc go wzrokiem, co tylko Niimurę w dyskompfort psychiczny.
 - Dlaczego mnie ostatnio unikasz?- zapytał w końcu Niikura, nie odrywając wzroku od towarzysza. Naprawdę chciał się tego dowiedzieć. Chciał wszystko zmienić. Zdawał sobie sprawę z faktu, jak wielkim był egoistą, jednak kompletnie nic nie był w stanie na to poradzić.
 - Nie unikam..
 - Przynajmniej nie kła..
 - Przecież mówię, że nie unikam!- krzyknął Tooru, przerywając mu i znów dając upóst swoim nerwom. Zdecydowanie nie był w stanie panować nad emocjami, a już w szególności nie przy nim.
 - Więc?
 - To wszystko twoja wina.- wymamrotał Tooru, spuszczając wzrok. Nie chciał tego mówić, chociaż jakby się tak nad tym zastanowić, powiedział prawdę.- Twoja twoja wina, że ciągle o tobie myślę. Dlatego bądź tak łaskawy i zniknij z mojego życia.
Kaoru przez chwilę zaniemówił. Nie był pewien nawet jak interpretować te słowa, biorąc pod uwagę, od kogo je usłyszał.
 - Zagrajmy w "co by było gdyby", dobrze?- odezwał się w końcu, patrząc na mężczyznę pewnie. Nim ten zdążył zaprzeczyć, już kontynuował.- Co by było gdybym cię teraz pocałował?
 - Już nie jeden raz to robiłeś.
 - Co by było, gdybym powiedział, że chcę cię dla siebie, najchętniej nigdzie nie wypuszczając i spędzając każdą chwilę z tobą?
 - Wtedy podałbym cię do sądu o naruszanie mojej przestrzeni osobistej.
 - A gdybym powiedział, że cię kocham?
 - Idź się leczyć.
Kaoru westchnął głęboko, jednak mimo to nie zamierzał się poddawać. Przysunął się bliżej Tooru i położył dłoń na jego policzku. Ten się wzdrygnął, ale nie odsunął.  Niikura skorzystał z tej okaji i wpił się w jego miękkie wargi, nie pozwalając swemu ukochanemu tego przerwać. W końcu ten się zaczął rozluźniać, poddawać delikatnej pieszczocie, zupełnie w niej zatracać. Nie chciał wierzyć w to co robi, chociaż.. Podobało mu się.
W końcu, po dłuższym czasie oboje przerwali, spoglądając po sobie nieprzytomnie.
 - Daj mi przynajmniej szansę.- wyszeptał Kaoru, a w odpowiedzi dostał pocałunek, który akurat potraktował jako przyzwolenie.