Krótkie, wiem. Nie ważne.
Dodaję i tak szybciej niż zamierzałam.
Trzeci rozdział już się pisze.
~~
- O, Andou.- mruknął bez cienie zainteresowania Niikura, mierząc zaraz wzrokiem osobę mu towarzyszącą.- Widzę, że bez swojej panienki nigdzie się nie ruszasz.
- Panienki?- jęknął zrozpaczony Hara, zawieszając swoje zbolałe spojrzenie na ukochanym.- Dlaczego ludzie bezustannie muszą mnie tak nazywać?
- Bo ci zazdroszczą urody, skarbie.- rzekł uspokajającym tonem Daisuke, gładząc Toshiego po policzku. Ten uśmiechnął się delikatnie, rozluźniając niemalże od razu. Tooru skrzywił się z niesmakiem na tę scenę.
- Ależ to było słodkie. Chyba nawet zrobiło mi się niedobrze.
Spotkanie minionego wieczoru o dziwo nie okazało się kończyć niczym grzesznym. Kaoru kulturalnie odprowadził Tooru do domu, mimo iż ledwo się trzymał na nogach, pocałował go na pożegnanie i grzecznie wrócił do siebie. Był trochę zawiedziony. Nie dlatego, że nic tej nocy szczególnego nie wydarzyło się między nimi, a że minęła ona tak szybko. Naprawdę nie sądził, że może bawić się aż tak dobrze. Zawsze uważał Niimurę za przesadnie wręcz człowieka gburowatego i nawet nie przypuszczał, że ten jest w ogóle w stanie wysilić się na jakikolwiek uśmiech, a co dopiero śmiech. A był to bardzo przyjemny dźwięk., przynajmniej dla niego. I pomimo wszystko kochał tego tak samo niezrównoważonego co nieobliczalnego furiata, którego chyba ulubionym zajęciem było uprzykrzanie życia Bogu ducha winnym ludziom.
Nie zauważył kiedy to wszystko się zaczęło, tak samo jak i nie zauważył, w którym momencie pozwolił się temu uczuciu rozwinąć. Jednak Tooru był osobą do tego stopnia intrygującą, że nie mógłby przejść obok niego obojętnie, niezależnie od tego jak bardzo by chciał. Niby zaczęło się od seksu.. Chociaż w sumie nic się nie zmieniło, bo ten początek nigdy nie doczekał się dalszego rozwoju i raczej nie nastąpiłby on nawet w najdalszej przyszłości. Ale cóż Kaoru mógł poradzić, że chciał tego małego choleryka tylko dla siebie? Codziennie, bez zmartwień i ciągłego rozmyślania czym on właściwie może się zajmować kiedy jest sam w domu. Kto go uspokaja, kiedy wpada w kolejny atak szału? Co robi w chłodne wieczory, kiedy nawet nie ma się do kogo przytulić.. Albo on może nie zwraca uwagi na to całe sentymentalne gówno? Albo wcale nie jest taki samotny? Może i miał on ciężki charakter, ale chyba Kao nie jako jedyny był aż takim masochistą, ażeby to na swój obiekt westchnień wybrać akurat szalonego ścisłowca, Tooru Niimurę. Bo w sumie, skoro uczył matmy, naprawdę musiał mieć średnio poukładane w głowie..
Nauczyciel zaklął siarczyście pod nosem kiedy obudziły go jasne promienie słońca wdzierające się do jego sypialni, kiedy to obrócił się twarzą w kierunku okna. Chciał się podnieść, żeby zasunąć żaluzję, jednak w tym momencie przeszywający ból głowy przeszył jego skronie i machinalnie opadł z powrotem na miękką poduszkę, łapiąc się przy ty, za skronie. Trzeba było tyle nie pić..
Zakrył głowę poduszką i właściwie to resztę dnia przespał, umiejętnie ignorując całą masę telefonów, wiadomości i dobijanie się do drzwi. W pewnym momencie zaczęło go to naprawdę poważnie irytować, więc zapewne gdyby nie ten potworny kac, jego oprawca szybko stałby się ofiarą ginąc w nieopisanych torturach. Niestety- naprawdę nie miał siły zrealizować swojego jakże nikczemnego planu, który to snuł ze szczegółami w swojej głowie.
Kiedy w końcu normalnie udało mu się zasnąć, a nic kompletnie już nie było w stanie go obudzić, spał tak do późnego wieczoru. Otworzył szeroko oczy, tępym wzrokiem gapiąc się w sufit.
Nagle ogarnęła go złość. Był kompletnie wyspany i nie było nawet mowy, żeby w nocy zmrużył oko choćby na chwilę, co tylko zapowiadało spotęgowane rozdrażnienie dnia następnego.
Długa przerwa. Jak zawsze o tej porze w stołówce niemal roiło się od uczniów, przez co tylko biedny Toshimasa ledwo co nadążał z podawaniem obiadów. Nie było to dobre pół godziny również dla Shinyi Terachiego, który musiał bez przerwy biegać z miotłą i zmiotką, zwłaszcza kiedy któryś z dzieciaków inteligentnie nie wpadł na pomysł rzucania się jedzeniem. Panował jeden wielki chaos, bawiący jedynie całą bandę licealistów, którzy to ignorowali wszystkie w tej kwestii ostrzeżenie kierowane w nich stronę od dyrektora. Jedzenie wirowało w powietrzu, trafiając niemal każdego, do momentu, w którym drzwi stołówki się nie otworzyły, a porcja ziemniaków nie ugodziła prosto w twarz najbardziej niepoczytalnej osoby jaka w ogóle mogła się tam znaleźć. Uczniowie zamarli momentalnie, jedzenie przestało latać i nikt nie miał odwagi odezwać się chociażby słowem. Tooru Niimura stał, nie poruszając się nawet, za to czując jak jego i tak nieograniczone zdenerwowanie i zirytowanie osiąga apogeum. Kolorem twarzy natomiast stopniowo zaczął przypominać dorodnego buraczka.
- Który to zrobił?!- spytał głośno, sunąc wzrokiem po twarzach przerażonych dzieciaków. Nikt nie odpowiedział.- Pytam który!
Jeden chłopak wstał niepewnie ze spuszczoną głową. Tooru ruszył w jego kierunku, a gdy tylko znalazł się tuż obok, wręcz boleśnie przytknął palec do jego piersi.
- Jesteś. Zawieszony. W. Tych. Pieprzonych. Prawach. Ucznia.- wycedził przez zęby, dokładnie akcentując każde wypowiedziane przez siebie słowo. Już miał zamiar dodać coś jeszcze, kiedy to usłyszał nagle śmiech tuż przy swoim uchu.
- Z tego co mi się wydaje, to nie ty, mój drogi Tooru jesteś upoważniony do wydawania decyzji w tejże kwestii.- kiedy tylko ujrzał szeroki uśmiech szanownego wuefisty, naprawdę miał ochotę kogoś skrzywdzić. Teraz, zaraz, w najokrutniejszy z możliwych sposobów.
- Z tego co mi się wydaje, to nie ty, mój drogi Daisuke jesteś tym, który ma prawo mi mówić co mogę, a czego nie.- przedrzeźnił go Niimura, patrząc z pogardą na kolegę.- No i czemu go bronisz?!
- Bo to było nawet zabawne!- odparł Daisuke z wyjątkową szczerością, co tylko jeszcze bardziej zdenerwowało matematyka.
- Pilnuj lepiej własnej dupy, Andou.
- Oh, nie omieszkam tego zrobić, wierz mi. Zwłaszcza, że nie chciałbym by dobierał się do niej ktoś twojego pokroju.
- Niedoczekanie.
Odwrócił się napięcie, wychodząc czym prędzej i kierując wprost ku palarni dla nauczycieli. Wszedł do niej szybko, wyciągając od razu z kieszeni spodni papierosy i odpalając jednego. Zaciągnął się głęboko dymem, wypuszczając go zaraz powoli przez lekko rozchylone usta.
- A co ty tak marnie dziś wyglądasz?
Spojrzał w bok, dostrzegając Kaoru, który stał akurat przy oknie. Byli sami w pomieszczeniu.
- Bo z każdym dniem jestem doprowadzany do coraz większego obłędu?
Niikura mimowolnie zaśmiał się, podchodząc pewnym krokiem do Tooru. Wyciągnął rękę w jego kierunku, na co ten, nieco speszony, cofnął się gwałtownie.
- No poczekaj.- mruknął Kaoru, zabierając z twarzy matematyka pozostałości ziemniaków.- Widzę, że byłeś bardzo głodny.
- Nie żartuj, powitano mnie tak na tej cholernej stołówce.
- I nikt nie ucierpiał?- zdziwił się szczerze Kaoru, na co Niimura zmierzył go wymownym spojrzeniem.