wtorek, 23 sierpnia 2011

One shot: My sunny day

Czułem jak jego dłonie przesuwają się po moim brzuchu i w końcu jak ten przywiera ciałem do moich pleców. Odchyliłem lekko głowę do tyłu i oparłem ją na ramieniu Kaoru, biorąc przy tym głęboki wdech. Było mi przy nim nieopisanie dobrze, co zadziwiało mnie samego; tylko przy nim zdawałem się być inną osobą. Nie wiem czy mogłem nazwać to szczęściem, ale z pewnością było to czymś całkowicie pozytywnym.
- Kyo..- wyszeptał mi do ucha, jadąc dłońmi w dół. Poczułem przyjemne łaskotanie w okolicach podbrzusza.- Mam na ciebie ochotę.

Obudził mnie śpiew ptaków. Z początku byłem tym faktem niezmiernie zirytowany, jednak gdy tylko zobaczyłem śpiącego obok mnie Kaoru, nie byłem w stanie myśleć o niczym innym jak o minionej nocy. Nieświadomie zagryzłem wargi, przesuwając opuszkami palców po jego gładkim, nagim pośladku. Wręcz rozkoszą obserwowałem jak drga nieświadomie, a później przekręca się na plecy i łapie mnie za dłoń. Nie dało się ukryć że był on wyjątkowo pociągającym mężczyzną, zdecydowanie grzeszył urodą.
Nachyliłem się nad nim i musnąłem te miękkie wargi, z którymi umiał zrobić dosłownie wszystko. No i w tej samej chwili się zbudził.. Ułożył dłoń na moim karku, przyciągając do dłuższego pocałunku. Był w tym najlepszy.
- Która godzina?- spytał półszeptem po kilku minutach, kiedy to oboje potrzebowaliśmy krótkiej chwili na zaczerpnięcie powietrza. Lekko dyszał.
Rozejrzałem się po sypialni, bez żadnego zdziwienia odczytując godzinę.
- W pół do dziesiątej.- mruknąłem, z rozbawieniem obserwując przerażenie, jakie w sekundę pojawiło się na twarzy lidera.
- Próba!

Nim znaleźliśmy się w studiu, minęło trochę ponad pół godziny. Kaoru tak się spieszył, mamrocząc ciągle pod nosem, o tym jak to nigdy się jeszcze nie spóźnił, że nie zdążyłem nawet wypić porannej kawy.
- No, no, no, nasz kochany lider-sama spóźnił się prawie trzy godziny na własną próbę.- zaśmiał się Die, zupełnie ignorując mordercze spojrzenie jakie posłał mu Niikura.- A ja myślałem, że nigdy tego nie dostąpię.
- Andou, naprawdę jesteś chętny na uraz do końca życia?
- Nawet nie próbuj mu nic robić.- uśmiechnął się złośliwie Toshiya, układając dłonie na biodrach Daisuke i spoglądając tylko na niego, pocałował gitarzystę krótko w usta.
Prychnąłem pod nosem, opadając na wygodną kanapę z czarnej skóry i wyciągnąłem paczkę papierosów od razu zapalając jednego. Zaciągnąłem się jego dymem, wypuszczając go zaraz nosem.
- A ty co, Nishimura, sądzisz, że tylko ty masz prawo do szczęścia?- basista spojrzał na mnie gniewnie, znacząco unosząc jedną brew.
- Doszczętnie cię już pojebało? O czym ty mówisz?- z początku moje zdziwienie było jak najbardziej naturalne, jednak gdy tylko spojrzałem na Kaoru, który aktualnie był pochłonięty szukaniem jakiś papierów, zacząłem nieco wątpić w swoje słowa. Nie wiem jaką minę przyjąłem, ale Toshiya zaczął się śmiać.- Zamknij się..
- Ależ ja nic nie mówię!- w tym momencie chwycił Die'a za rękę i z uśmiechem zdradzającym pełną satysfakcję, opuścił z nim pomieszczenie. Nie, Kyo, wcale nie wpadłeś.

Kiedy po próbie zostałem w studio sam z Kaoru, podszedłem do niego i opierając się plecami o ścianę, z nieprawdopodobną cierpliwością zaczekałem, aż pozbiera wszystkie swoje rzeczy. Był wyraźnie zaskoczony, gdy w końcu mnie zauważył.
- Tooru! A co ty tu jeszcze robisz?- zamrugał kilkakrotnie, zatrzymując się kilkakrotnie. Wzruszyłem na to ramionami.
- Pomyślałem, że może wybraliśmy się dzisiaj wieczorem na piwo?- już w połowie mojej wypowiedzi, Kaoru uśmiechnął się przepraszająco, kręcąc przy tym głową.
- Niestety, przepraszam, ale dzisiaj nie mogę. Muszę coś załatwić.- ucałował mnie w policzek i nie czekając aż odpowiem cokolwiek on także opuścił studio. Dziwnie mi było, kiedy dotarło do mnie, że jestem zawiedziony, ale nie miałem zamiaru tego w najmniejszym stopniu roztrząsać.
Raptem po pięciu minutach byłem już przed budynkiem i wszystko byłoby w porządku, gdybym nie zobaczył Shinyi wsiadającego razem z Kaoru do samochodu lidera, którzy to od razu nim odjechali. Opanowało mnie zaskoczenie. Nie.. To mało powiedziane. Zacząłem wręcz śmiać się z własnego ukłucia zazdrości, podczas gdy jednocześnie miałem ochotę rozpłakać się ze złości. Nieświadomie kopnąłem kosz na śmieci i wsuwając gwałtownie dłonie do kieszeni kurtki pomaszerowałem do domu.

Dnia następnego unikałem Niikury. Nie żebym robił to specjalnie; po prostu ponad wszystko nie zamierzałem zwracać na niego uwagi bardziej niż powinienem, nawet jeśli chciałem, hamowanie się było silniejsze ode mnie. On zresztą też niezbyt się tym przejmował. I to, że był kurewsko zabiegany wcale go nie usprawiedliwiało.
Po pracy było dokładnie to samo co wczoraj, więc dlaczego znów byłem zdziwiony? Jutro już nie będę.

W końcu nastał ten upragniony weekend. Pośpiesznie zdjąłem glany i rzucając kurtkę na podłogę, pognałem do łazienki, od razu odkręcając kran i nalewając do wanny wody. Kąpiel była idealnym sposobem na odreagowanie. Utęskniona forma zrelaksowania po ciężkim tygodniu. Kucnąłem obok, palcem nakreślając znaki na tafli coraz bardziej unoszącej się wody, które i tak od razu znikały. Zajęcie to pochłonęło mnie do tego stopnia, że nawet nie zorientowałem się, w którym momencie ktoś zaczął dobijać się do mojego mieszkania.
- Do cholery, co jest?- burknąłem pod nosem, posyłając gniewne spojrzenie w kierunku drzwi. Uznałem, że najlepiej będzie siedzieć i udawać, że nie ma mnie w domu, jednak kiedy przez następne dziesięć minut nic się nie zmieniło, wstałem w końcu i zakręcając wodę, ruszyłem ku drzwiom. Nim zdążyłem porządnie je uchylić, do mojego domu wszedł Kaoru i przyciągając mnie do siebie, od razu pocałował. Spiąłem się, cofając momentalnie, na co gitarzysta zaśmiał się; zauważyłem jak kątem oka przygląda się światłu zapalonemu w łazience.- Co ty tu robisz?
- Byłem w okolicy, więc pomyślałem, że wpadnę.- wymruczał melodyjnie, przesuwając opuszkami palców po mojej szyi. Poczułem jak przechodzą mnie dreszcze i mimo wewnętrznych protestów, zrobiłem niewielki krok w jego kierunku; unosząc się lekko na palcach, objąłem ramionami szyję Kaoru i wpiłem się w jego wargi. Wyraził swą aprobatę, przejeżdżając językiem po moich ustach, a jego dłonie zwinnie wsunęły się pod materiał koszuli, drażniąc skórę, tak spragnioną jego dotyku.- Szykowałeś sobie kąpiel?
- Owszem.- odparłem krótko, unosząc minimalnie kącik ust. Nie protestował kiedy przeciągnąłem mu przez głowę bluzkę i odrzuciłem ją na bok. Nie protestował też kiedy zacząłem dobierać się do paska jego spodni.

I znów obudziłem się obok Kaoru, lecz tym razem od widoku jego śpiącej osoby ścisnęło mnie serce. Ile razy w przeciągu ostatnich dni doświadczał tego Shinya?
Potrzepałem głową, wzdychając głęboko i usiadłem na łóżku. Moja sypialnia przypominała istne pobojowisko, a samą niesamowitość tejże nocy odczuwały w chwili obecnej głównie moje pośladki. Wstałem powoli i zgarnąłem z podłogi prześcieradło, które wieczorem jeszcze znajdowało się na łóżko, po czym owinąłem się nim niedbale i poszedłem do salonu. Z barku wyciągnąłem butelkę winę, rozsiadłem się na kanapie, zarzucając nogi na stolik, co miałem w zwyczaju i upijając łyk za łykiem alkoholu, wyobrażałem sobie sceny, których normalnie nie chciałbym widzieć.
Drgnąłem nerwowo, kiedy niespodziewanie dłoń gitarzysty znalazła się na moim ramieniu.
- Już nie śpisz..- szepnąłem, a w chwilę potem ten siedział już obok mnie i obejmował ramieniem.
- Stało się coś, Tooru?- delikatnie przesunął wierzchem dłoni po moim poliku; na ten gest zamknąłem powieki, przechylając lekko głowę.
- Czy ty..- zacząłem niepewnie, niemal od razu się zamykając. Nie wierzyłem w to co robię, w to jak miękki się przez tego faceta zrobiłem i w to, że wiem co chcę właśnie powiedzieć, ale ni chuja nie chce mi to przejść przez gardło.- Czy Ciebie, Kaoru łączy coś z Shinyą?- wyburczałem w końcu, zaraz potem w zniecierpliwieniu zagryzając mocno dolną wargę.
- Dlaczego tak pomyślałeś? Czyżbyś był zazdrosny?
- Widziałem was razem.- starałem się by moje wzruszenie ramionami było całkowicie zobojętniałe, jednak nie jestem pewien w jakim stopniu mi to wyszło. Drugie pytanie zwyczajnie zignorowałem- przecież to było oczywiste.
- Nic mnie z nim nie łączy.- odparł całkowicie poważnie.
- Więc co..
- Eh, no i psujesz całą niespodziankę. Mieliśmy zorganizować w tajemnicy imprezę z okazji naszego dziesięciolecia, ale skoro tak się sprawy mają.. Andou ani Hara do tego by się nie nadawali, a wiedziałem, że ty średnio jesteś zainteresowany bawieniem się w coś takiego, dlatego poprosiłem Shinyę.- wydawał się być całkowicie szczery. No tak.. Przecież mogłem najzwyczajniej w świecie zapytać. Głupi, głupi Tooru.- Kyo.. Kocham cię.- powiedział nagle, na co ja sam momentalnie otworzyłem oczy, spoglądając na niego z nie małym zaskoczeniem. Moje serce zakołatało tak gwałtownie, tak szybko, że miałem wrażenie iż lada moment wyskoczy mi z piersi.
- Mnie?- cały czas trwałem w ogromnym szoku. Zaśmiał się, wplątując palce w moje włosy.
- Tak, ciebie. Tooru Nishimura, zakochałem się w tobie i chcę cię dla siebie.
Przez dłuższą chwilą po prostu na niego patrzyłem, zupełnie nie wiedząc co właściwie mogę odpowiedzieć. Zdawało mi się, że i ja go kocham, że jestem w stanie wszystko postawić na jedną kartę i zaryzykować. Spróbować.. Miłości? Nigdy dotąd nie miałem pojęcia co to jest. A człowiek ponoć powinien w życiu spróbować wszystkiego.
- W takim razie weź mnie sobie.

1 komentarz:

  1. "W takim razie weź mnie sobie."

    Cudne <3
    Podoba mi się twój styl pisania ^^

    OdpowiedzUsuń