No proszę, a jednak udało mi się skończyć ten rozdział. Wiem, znowu z opóźnieniem, ale aktualnie na wenę nie narzekam, więc powinnam powrócić do regularnego dodawania notek. Tymczasem, zabieram się za pisanie piątego rozdziału. Tekst tradycyjnie niesprawdzony, przepraszam, ale i tak życzę miłego czytania!
~~
- Jesteś z nią szczęśliwy?- spytałem znowu, kiedy byliśmy już po trzech piwach.
- Przecież już ci mówiłem, Zero.- czknął, przysłonił usta dłonią, po czym je wytarł rękawem i upił kolejny łyk. I pomimo tego, iż niesamowicie upierał się, że wie czego pragnie, wyglądał naprawdę marnie.- Ale co to za ironia losu.. Siedzę w jakiejś obskurnej knajpie właśnie z tobą i rozmawiam o moim nowym związku.
- Wysłucham wszystkiego o czym będziesz chciał mi powiedzieć.
- Naprawdę? A to zabawne, kiedyś nie umiałeś słuchać.
- Nie umiałem słuchać?- powtórzyłem, marszcząc przy tym brwi i jakby automatycznie zamyślając się nad tym w jaki sposób go traktowałem, gdy byliśmy razem. I szczerze się dziwiłem, dlaczego on mnie nie zostawił.- Zapewne masz rację.
- Ja ją na pewno mam!- zawołał Yoshi, śmiejąc się przy tym.- Wiesz, Michi.. Ale nawet jeśli miałeś od cholery wad, to zalety zdecydowanie nad nimi przeważały. Jestem pewien, że swego czasu szczerze mnie kochałeś. Czułem to w każdym twoim geście.
- Dlaczego mi o tym mówisz?- westchnąłem głęboko, moje skronie pulsowały coraz boleśniej, a alkohol zaczynał pomału robić z moim organizmem swoje.
Nie rozumiałem tej rozmowy, jego nagłych wyznań, nie wiedziałem po co w ogóle mi to mówi. W tej beznadziejnej sytuacji- nie chciałem wiedzieć. Wolałem żyć ze świadomością, że od początku do końca miał i ma mnie za skończonego dupka. Że czuje do mnie żal i nie ma żadnych dobrych wspomnień, dlatego też teraz układa sobie życie na nowo, z osobą, która zasługuje na niego, w przeciwieństwie do mnie. Jednak.. Mówił o mnie dobrze. Miałem niesamowity mętlik w głowie. Yoshitaka, ty popieprzony hipokryto.
- Wiesz, że nie mam pojęcia?- wzruszył ramionami, po czym oparł, w geście bezradności, głowę na dłoni.- Może to przez tę świadomość, że zakończył się pewien rozdział między nami i rozpoczął nowy?
Poczułem paraliżujące kłucie serca. Odczekałem chwilę, aż udało mi się odzyskać spokojny oddech i wyciągnąłem dłonie w jego stronę. Wzdrygnął się, w momencie, w którym ujmowałem w dłonie jego twarz, jednak nie odsunął się.
- A nie możemy dopisać drugiej części tamtego rozdziału? Nie możemy znowu sobie zaufać? Nie mogę cię pocałować?
- Nie.
Ta chwila z jednej strony, ciągnęła się w nieskończoność, z drugiej jednak- minęła niewyobrażalnie szybko, przez co nie wspominam jej nawet dokładnie. Byłem w amoku, nie do końca świadomy tego co się dzieje. Chyba miałem już jasność..
Miasto nocą było niesamowicie spokojne. Podobała mi się ta cisza, kiedy przechodziłem przez jedne, za dnia, z najbardziej tłocznych i głośnych ulic, w tamtym momencie raptem parę razy słyszałem w oddali rozmawiających ludzi. Było mi niemiłosiernie zimno, ale drogę do domu wybrałem tej nocy wyjątkowo długą. Mój umysł musiał zaczerpnąć świeżego powietrza, a zamykanie się w czterech ścianach nie było dla mnie w obecnej sytuacji dobrą opcją.
Nie wiem nawet po jakim czasie, ale w końcu znalazłem się w domu.. Napiłem się wody, odpaliłem papierosa i udałem się do sypialni. Z szafy wyciągnąłem niewielkie pudełko, a było w nim parę tekstów, które spisaliśmy razem z Karyu, nasze wspólne piosenki, których świat nigdy miał nie ujrzeć, cała masa wspólnych zdjęć i biletów z seansów w kinie, na które lubiliśmy chodzić, kiedy któryś nie mógł zasnąć.. A jednak porzuciłem to wszystkie, odsuwałem się od niego, bo zaczynało mnie to przytłaczać. Gorąc uczucia, jakim darzył mnie Matsumura i jakim ja darzyłem jego. Myślałem, że to coś złego, że to minie prędzej czy później, dlatego ułożę sobie życie jako inna osoba, póki nie jest na to za późno. Niestety. Nie byłem w stanie przez te lata uwolnić się od chociażby zwykłej myśli o nim. Dalej go pragnąłem. Ale nie był już w zasięgu moich rąk i musiałem się z tym pogodzić.
Zgasiłem papierosa na jednym z naszych wspólnych zdjęć i zamknąłem pudełko. Nie chciałem go już, gdy miałem świadomość, że jest tylko pełne wspomnień, które w końcu muszę wymazać. Wyrzuciłem je wszystkie.
Do studia przyszedłem dużo szybciej, niż byliśmy umówieni. Chciałem pobyć trochę sam, pograć w jakimkolwiek innym miejscu niż moje mieszkanie i psychicznie przygotować się do pojawienia się w tym pokoju Karyu, kiedy wybije południe. I po raz pierwszy, odkąd wróciłem, poczułem, że nie chcę go widzieć. Historia lubi najwyraźniej zataczać koło. Ale ja znów chciałem się od niego oddalić, by uniknąć niepotrzebnego bólu. Chociaż teraz chyba przyszła moja kolej by się do niego przyzwyczaić.
- Cześć, Zero.- usłyszałem i podniosłem odruchowo wzrok znad notesu, w którym zapisywałem zawsze nuty.- Co ty tak wcześnie?
- Też się cieszę, że cię widzę, Hizu.- uśmiechnąłem się krótko, być może trochę sztucznie i upiłem łyk kawy.
- Nie wątpię. Jak tam z Karyu?
- A jak ma być? Nie ma co być.- wzruszyłem ramionami, jednak poczułem, że się spinam, kiedy wokalista poruszył ten temat.
- Wszystko pomiędzy wami skończone?- spytał, tym samym idealnie mnie dobijając, nawet jeśli było po nim widać, że ma dobre zamiary.
- Nawet nie mamy o czym mówić.
Hizumi zaczerpnął powietrza, wyraźnie szykując się do jednego ze swoich długich wywodów, które to mają ci udowodnić jak wyjątkowym człowiekiem w rzeczywistości jesteś i że nie ma się co poddawać, jednak drzwi do studia się otworzyły, a do środka weszli Karyu i Tsukasa. Zabiło mi mocniej serce, był taki piękny i wiem, że nie miał tej świadomości. Ale jego natura bardzo łatwo mnie pobudzała. I przyszło mi go za to przeklinać.
- Nie możemy się dzisiaj ociągać.- powiedział Tsu, głosem, który nawet w najmniejszym stopniu nie znosił sprzeciwu.- Najpierw Zero i Karyu, chcę się wam dokładnie przysłuchać.
- Cholerny idealista..
- Co mówiłeś, Michi?
- Nic.
Krew we mnie wrzała i nie byłem w stanie skupić się na graniu. Coraz bardziej docierała do mnie rzeczywistość i nie byłem w stanie odpędzić jej od siebie. Chciałem uciec do innego świata, w którym chociaż przez chwilę wszystko wydawałoby się być idealne. Tsukasa ciągle nam przerywał i musieliśmy wszystko poprawiać, a Yoshi, kolejny głupek, z nieudawaną troską pytał czy wszystko w porządku. To było bardzo perfidne z jego strony, a oczyma wyobraźni widziałem już jak moja dłoń z impetem uderza w jego twarz, jednak odwiódł mnie od tego lider, wyrywając z zamyślenia. Tak czy siak, dobrze nie było..
- Michi, musisz wziąć się w garść.- powiedział gitarzysta, ale nawet nie miałem siły na niego spojrzeć. Na pewno doskonale zdawał sobie sprawę, że całe moje życie właśnie kręci się wokół jego osoby i za wszelką cenę starał się udawać, że jest inaczej.
- Bo co?
- Bo niewiele brakuje, żebyś wyprowadził Tsu z równowagi? Poza tym, strasznie marnie wyglądasz. Sypiasz po nocach?
- Nie wiem dlaczego się tym interesujesz.- skarciłem się w duchu za oschłość we własnym głosie, ale nie miałem zamiaru się poprawiać. Już nie musiałem..- Przepraszam, ale źle się czuję. Muszę wyjść.
Nie czekałem nawet na odpowiedź czy reakcję. Widziałem jak bardzo perkusiście z nerwów zabrakło słów, dlatego też skorzystałem z okazji i opuściłem studio nim odzyskał głos. Co nie zmienia faktu, że Matsumura miał rację- w garść wziąć się musiałem, inaczej konsekwencje mogłyby być tragiczne. Więc postawiłem na chwilę zapomnienia w barze, niedaleko mojego bloku.
Pierwszy kieliszek. Nie byłem do końca pewien, czy aby na pewno wybrałem dobrą metodę. Upijanie się wcale nie sprawi, że Karyu mnie zechce, zwłaszcza, że prostacko go potraktowałem. Miałem wyrzuty sumienia i już miałem wracać do studia by go przeprosić, kiedy to barman zatrzymał mnie bardzo mocnym argumentem.
Drugi kieliszek. Nie rozumiałem w czym ona była lepsza ode mnie.. I byłem zazdrosny. Mogłem się w końcu szczerze i zupełnie bezwstydnie przyznać. Nie mogłem nawet myśleć o tym, że dotykał jej w taki sposób, w jaki kiedyś dotykał mnie, że całował ją z równie wielkim uczuciem, że trzymał ją w ramionach i pozwalał na wszystko.. Bolało mnie to, że był w stanie, w przeciwieństwie do mnie, znaleźć sobie kogoś, kogo obdarzył uczuciem o wiele bardziej namiętnym niż mnie. Wiedziałem, że sam byłem sobie winien, ale i tak czułem się zdradzony.
Trzeci kieliszek. Pomału zaczynało szumieć mi w głowie, a ruchy stawały się coraz cięższe i robiłem się niezdarny. Miałem ochotę się rozpłakać. Tak bardzo pragnąłem, żeby Yoshi był przy mnie, tylko mój, tak bym mógł zrobić z nim co tylko zechce, w jaki tylko sposób mi się zamarzy.
Czwarty kieliszek. Myślenie o ukochanym przerwał mi nieznajomy mężczyzna, zajmując miejsce tuż obok, ocierając się przy tym o mnie ramieniem. Już miałem mu powiedzieć, że jest wystarczająco dużo miejsca, by mógł przesunąć swoje zacne dupsko przynajmniej dwa miejsca dalej, jednak obdarzył mnie tak urzekającym uśmiechem, że przez chwilę zostałem zbity z tropu.
- Co za akt desperacji.
- Mój akt i byłoby wyśmienicie, gdyby nikt mi go nie przerywał.- byłem bardzo cięty, chociaż tak naprawdę chyba potrzebowałem towarzystwa i biło ode mnie trochę cichej wdzięczności..
- Już za późno, mów mi Masaru.- powiedział, teraz już z subtelniejszym uśmiechem, po czym zamówił dwie kolejki. Dla siebie i dla mnie.
- Michi.- odparłem krótko, po czym jednym haustem opróżniłem kieliszek.