piątek, 29 marca 2013
Closer to Ideal 3.
Z góry przepraszam za tak długą zwłokę, jednak czas nie pozwalał mi na dokończenie tego rozdziału.. Ale nareszcie jest i postaram się kolejny dodać trochę szybciej. Nie podoba mi się kompletnie, mniejsza. I tak życzę miłego czytania i proszę o nie mieszanie mnie z błotem za wszelkie błędy, bo jak zwykle- nie mam motywacji do sprawdzania tekstu.
~~
Kiedy się obudziłem- byłem już sam. Pomyślałem, że Karyu postanowił wcześniej wrócić do domu, ale zbytnio też mnie to akurat nie zmartwiło, przez samą myśl, że raptem parę godzin temu trzymałem go w ramionach, a on z niewyobrażalną czułością szeptał moje imię. Ogarniało mnie nieodparte uczucie szczęścia, było ono mamiące i wydawało mi się, że moja umiejętność trzeźwego myślenia zaczyna bezpowrotnie zanikać. Ale czy zamieniłbym to na cokolwiek innego? Poczułem ulgę i zobaczyłem przed sobą nowe drzwi, mając przy tym świadomość, że kiedy przekroczę ich próg, już nigdy więcej nie zawrócę. Nawet nie było takiej możliwości.
Południe już wybiło, a ja byłem mocno zniecierpliwiony, bo do tej pory Yoshitaka nie odezwał się do mnie ani słowem. Żadnego telefonu, czy chociażby zwykłej wiadomości. Co chwilę zerkałem na komórkę, bądź starałem się do niego napisać, ale za każdym razem rezygnowałem w połowie. Dopiero po blisko dwóch godzinach tej udręki odważyłem się wybrać jego numer, jednak kiedy odebrał, ton jego głosu sprawił, że zabolało mnie serce.
- Spotkamy się?- spytałem, tak czy siak mając szczerą nadzieję, że jego odpowiedź będzie pozytywna.
- Nie ma najmniejszego powodu, dla którego mielibyśmy się spotkać.- powiedział w sposób, jakby było to coś zupełnie oczywistego.
- Ale myślałem..
- Nie myśl zbyt dużo, bo nie wychodzi ci to na dobre.- rozłączył się. Początkowo z nerwów zakręciło mi się w głowie, a mój oddech nieznacznie przyspieszył. Lecz w końcu idąc za jego radą, niewiele myśląc wybiegłem z domu, wsiadłem w samochód i nim zdążyłem się obejrzeć, już stałem przed mieszkaniem gitarzysty. Kiedy zapukałem, otworzyła mi ta sama kobieta co wcześniej, a to akurat nie spodobało mi się ani odrobinę.
- To ty jesteś tym znajomym Yoshiego?- spytała, uśmiechając się przy tym subtelnie, co tylko niepotrzebnie mnie zdenerwowało. Sądzę, że gdyby wiedziała kim jestem, nie usiłowałaby być dla mnie miłą.- Wejdź do środka, zawołam go.
- Wolę poczekać tutaj.- odparłem, na co ona skinęła lekko głową i zniknęła. Nie musiałem długo czekać aż pojawi się Karyu, w dodatku nie wyglądał na zadowolonego moim widokiem. Tak jak poprzednio zamknął drzwi.
- Co ty tu, do cholery robisz?- warknął, a ja całkiem odruchowo uniosłem brwi w geście szczerego zdziwienia. Najwyraźniej kolosalnie się pomyliłem.
- Chciałem się z tobą spotkać, pamiętasz?- spytałem z powagą.- Nawet jeśli ta noc nic dla ciebie nie znaczyła, to nie sądzisz, że powinienem wiedzieć na czym stoję?
- A co, jeszcze się nie zorientowałeś? Posłuchaj, Zero. Byłem kompletnie zalany, tylko dlatego udało ci się zaciągnąć mnie do łóżka.- zniżył głos, ale za to brzmiał bardzo agresywnie. Chyba wcześniej go nie znałem od tej strony. Zawsze stał w moim cieniu, gotów zrobić co tylko zechcę i nigdy się na mnie nie denerwował, niezależnie od tego jak go traktowałem. Teraz stał przede mną, zupełnie obcy, a to wszystko wyłącznie z mojej winy. Co ja narobiłem?- Już się to nie powtórzy, możesz być pewien.
- W porządku.- wycedziłem przez zęby, odwróciłem się i odszedłem. Nie było sensu się z nim kłócić, a w szczególności teraz.
Dni mijały, a ja prawie wcale nie rozmawiałem z Karyu. Uznałem, że nam obu potrzeba teraz trochę czasu, a naprzykrzanie się mu z pewnością zadziałałoby na moją niekorzyść. Poza tym- starałem się nie myśleć o niczym. Zawsze zabierałem ze sobą bass do domu i ćwiczyłem godzinami, aż udało mi się opanować wszystkie zaległe piosenki, a nawet wymyślić kilka własnych propozycji co do nowych utworów. Tsukasa był wyraźnie zadowolony i raczej nie żałował swojej decyzji co do ponownego przyjęcia mnie do zespołu, natomiast Karyu z czasem chyba przyzwyczaił się do mojej obecności i mimo że niejednokrotnie przyłapywałem go na tym, że spogląda na mnie w dziwny sposób, to i tak nasze relacje trochę się polepszyły. Chociaż nie było to tym czego chciałem, nie mogłem go ani odrobinę pospieszać. I wydawało mi się, że prędzej czy później uda mi się go odzyskać- aż do pewnego wieczora, kiedy to zostaliśmy sami w studiu. Początkowo oboje milczeliśmy, jednak w końcu gitarzysta przerwał ciszę.
- Pamiętasz moją dziewczynę?- spytał, co akurat niemal całkowicie zbiło mnie z tropu. Drażniło mnie w jaki sposób się uśmiechał, kiedy tylko o niej wspominał.
- Tak, i co w związku z tym?- zmarszczyłem lekko brwi, ale przy tym starałem się nie wyglądać na zbyt poddenerwowanego, żeby nie wywołać u niego podobnej reakcji.
- Oświadczyłem jej się wczoraj. Zgodziła się za mnie wyjść.
Początkowo zastanawiałem się czy to nie jest przypadkiem jakiś kiepski żart, ale wyglądał śmiertelnie poważnie. Momentalnie rozbolała mnie głowa, miałem wrażenie, że serce lada moment wyskoczy mi z piersi i odwróciłem szybko głowę, czując jak do oczu napływają mi łzy, których nie jestem w stanie powstrzymać. Poczułem, że przegrałem i straciłem wszelką motywację do walki.
- Jesteś z nią szczęśliwy?- spytałem, starając się, by mój głos brzmiał możliwie jak najbardziej naturalnie.
- Wspaniała z niej kobieta.- przyznał, a jego głos brzmiał naprawdę ciepło i czule. Wytarłem dyskretnie policzki i spojrzałem na niego, uśmiechając się przy tym, z nie małym trudem. To by było naprawdę nie fair z mojej strony, gdybym dalej myślał, w jaki sposób mam zburzyć to co on budował przez te wszystkie lata, kiedy mnie nie było. W końcu sam byłem sobie winien i przyszedł najwyższy czas, żeby ponieść tego konsekwencje.
- W takim razie to cudownie, gratuluję. Chodźmy to opić.- zaproponowałem, na co ten spojrzał na mnie podejrzliwie. Od razu zrozumiałem o co mu chodzi..- Nie masz się czego obawiać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)