wtorek, 30 sierpnia 2011

One shot: Page from Diary

Dobra, nareszcie skończyłam! Generalnie to zaczęłam pisać tego ficka zimą, a później całkowicie o nim zapomniałam. Dopiero ostatnio stwierdziłam, że najwyższa pora, żeby pomału te wszystkie cholerstwa, których początki powstawały pod wpływem chwili, zacząć kończyć. Tak więc pojawia się tu ten oto ficzek i jak tylko odświeżę mózg, będę brać się za następny.
Za błędy z góry przepraszam, ale jest dość późno i już zwyczajnie nie mam na nic siły, tym bardziej na sprawdzenie.
Miłego czytania.

~~

" 20 kwietnia.
Czuję się całkowicie bezużyteczny. Miewam chwile, w których przechodzi przeze mnie wiara w samego siebie, jednak równie szybko ona ulatuje. Dlaczego jak ten ostatni idiota wierzę momentami, że mogę być dla ciebie najważniejszy? Przynajmniej ważny.. Nie zauważasz tego jak bardzo mi na tobie zależy, mam rację? Pragnę twego uśmiechu, spojrzenia, jakiegokolwiek zainteresowania z twojej strony moją osobą. Czasami.. Naprawdę odnoszę wrażenie, że ty również żywisz do mnie jakieś uczucie, ale twoje zachowanie szybko uświadamia mnie w fakcie, jak bardzo się mylę. Robisz to nieświadomie, ja wiem.. Co nie zmienia tego, że boli mnie serce. Jest rozdarte i nie ma pojęcia co może zrobić aby zyskać twoje. Ah, Zero.. Cudowny Zero, pomóż mi, proszę.."
      Niespodziewanie rozległ się dzwonek do drzwi, więc automatycznie zamknąłem pamiętnik, chowając go do szuflady niewielkiego, salonowego stołu. Byłem ciekaw kto mógł mieć nagłą, niezapowiedzianą potrzebę odwiedzenia mnie, a gdy tylko otworzyłem drzwi moim oczom ukazał się Michi. Zamrugałem kilkakrotnie, z małym zdziwieniem odwzajemniając uścisk jakim mnie obdarzył. Pocałował mnie w policzek. Miałem ochotę już go nie puszczać.. Ale on to zrobił i uśmiechając się delikatnie, wszedł wgłąb przedpokoju, kiedy tylko uchyliłem przed nim drzwi.
- Stało się coś, Zero?- spytałem, idąc razem z mym gościem do kuchni. Bez pytanie wstawiłem wodę na herbatę. Zawsze gdy był u mnie, wypijał kubek herbaty. Zwykłą. Z dwiema płaskimi łyżeczkami cukru.
- Wpadłem po nuty do nowej piosenki. Ponoć Tsukasa dał je tobie.- odparł, zakładając nogę na nogę i spoglądając na mnie zmrużonymi oczami.
- Ah, tak..- pstryknąłem w palce, idąc szybko do salonu i wracając z papierami. Skinął głową w podzience, gdy mu je wręczyłem, które od razu zaczął przeglądać. Nawet nie zauważył kiedy postawiłem przed nim kubek, z którego zawsze u mnie pił. Usiadłem naprzeciwko niego i podpierając brodę ręką, obserwowałem go z nieświadomym uśmiechem. Był przeuroczy. Odgarnął włosy za ucho, w charakterystyczny tylko dla siebie sposób przygryzał wargi. Ogarnęła mnie nagła ochota poczucia ich smaku. Już nawet zdążyłem sobie wyraźnie wyobrazić jak podchodzę do niego, delikatnie przyciągam ku sobie i całuje te pełne usta.. To była cudowna wizja, którą niestety musiałem szybko wypchnąć ze swej głowy, by nie zamarzyła mi się przypadkiem zaraz jej realizacja.
- A tak właściwie, to nie nudno ci tak samemu siedzieć w domu?- dopiero gdy zadał to pytanie, zorientowałem się, że zabrał się już za herbatę.
- Eee..- zacząłem, nazbyt mało inteligentnie, nim wypowiedziane przez Michi'ego słowa dotarły do mojego mózgu, który i tak z powodu wysokiego poziomu oczarowania pracował nieco gorzej niż zwykle.- Raczej mało w tym atrakcji.- odparłem w końcu, drapiąc się z tyłu głowy.- A co?
- To tak samo jak mnie! Więc może wybierzemy się gdzieś razem.
      Serce zabiło mi szybciej. Czy on właśnie zaproponował wspólne wyjście? Randkę? Mogłem spędzić z nim więcej czasu niż zwykle?
      Poszlibyśmy do kina, na jakąś ciekawą komedię, jedli popcorn z tego samego pudełka, pilibyśmy colę z tej samej słomki.. Później wybralibyśmy się na spacer po parku, trzymając za ręce albo obejmując.. Śmialibyśmy się, rozmawiając o wszystkim i o niczym i.. I.. I..
- Chodźmy na piwo. - znów wyrwał mnie z zamyślenia i musiałem przybrać wyjątkowo głupią minę, bo momentalnie się roześmiał.
      Dobre i to.
- Teraz?
- No a kiedy?- klasnął w dłonie, wstając od razu i chwycił mnie za nadgarstek, pociągając za sobą do przedpokoju.

      Tamto popołudnie może nie było jakimś szczytem marzeń, ale i tak po odprowadzeniu Zero pod dom, do własnego wracałem uszczęśliwiony jak zakochany szczeniak. To znaczy.. Zakochany byłem, tylko może wiek trochę się nie zgadzał. Śmiałem się z siebie w duchu i widziałem jak ludzie, którzy mnie mijali spoglądali na mnie jak gdybym był niespełna rozumu. Dlaczego człowiek, który uśmiecha się na ulicy do własnych myśli jest postrzegane inaczej? To absurd. Wszystko było absurdem. A największym fakt, iż miałem ochotę właśnie w tej chwili zawrócić, pójść do Michi'ego i zostać. Już na zawsze. Nie, nie, nie, to by przecież nie było możliwe..

     Słońce. Ciepły wiatr. Zielona trawa. Śpiew ptaków. Nasze dłonie splątane razem. Słodki pocałunek. Tyle pięknych obrazów ujrzałem, dopóki nie zadzwonił budzik. Miałem ochotę go roztrzaskać o ścianę, a później wyrzucić przez okno. Jego melodia doprowadzała mnie już do obłędu, a przez świadomość co mi właśnie przerwał miałem ochotę popaść w całkiem nie małą depresję.
     Z trudem- jak zresztą każdego ranka- zwlokłem się z łóżka i ogarnąłem, mrucząc pod nosem z dezaprobatą.
     Jedynym pocieszeniem było to, że za jakąś godzinę będę mógł zobaczyć osobę, dla której to w ogóle jeszcze wygrzebuję się z tej cudownie ciepłej pościeli.

"1 maja.
Czyżby był to najpiękniejszy dzień mojego życia? Po pracy całym zespołem wybraliśmy się na pizzę.. W końcu Hizumi i Tsukasa poszli, więc razem z Zero zostaliśmy sami.. Zamówiliśmy kolejną pizzę, dwie lampki wina, rozmawialiśmy.. Zupełnie zapomnieliśmy o tematach służbowych, wydawał mi się być bardziej cudowny niż zwykle. Opowiadał mi o swoich marzeniach, pragnieniach, o chwilach, które chciałby pamiętać zawsze, a ponad to- stwierdził, że świetnie spędza mu się ze mną czas i spytał czy nie mam nic przeciwko, żeby częściej zajmował mi sobą czas. Już miałem na końcu języka powiedzenie, że dla mnie każda chwila spędzona w jego towarzystwie wydaje się być spełnieniem marzeń, ale na szczęście w ostatnim momencie udało mi się powstrzymać. Teraz, kiedy mieliśmy ze sobą kontakt lepszy niż kiedykolwiek, nie miałem w planach ani go zniechęcić, ani spłoszyć, ani nic tym podobnego. Chciałem przebywać przy nim, nawet jeśli tylko jako nie-wiadomo-ile kumpel z zespołu. Sam fakt bycia blisko był wystarczająco niesamowity; to może trochę głupie i dziecinne czerpać szczęście z rzeczy tak małostkowych, jednak trzeba było zwracać na nie uwagę, jeśli na nic więcej nie można było liczyć.
     A kiedy już wracaliśmy.. O matko, szliśmy lekko już pijani, czułem ciepło jego ciała przy swoim, to jak przypadkiem dotknął mojej dłoni, czułem oddech Zero wyjątkowo wyraźnie.. Żegnając się, pocałował mnie parę razy w policzek, przyprawiając tym samym o cholerne rumieńce, których chyba nawet i tak nie zauważył. Trwałem w jakimś nieopisanym błogostanie."

      Próba dobiegła końca, odkładałem właśnie na miejsce swoją gitarę i chciałem podejść do Michi'ego z pytaniem czy nie chciałby znowu wyskoczyć dziś gdzieś na piwo czy w jakieś inne miejsce, lecz zauważyłem jak zagaduje go Hizumi i po chwili razem opuszczają studio. Stałem jak wryty, czując jakiś nieodgadniony ból w okolicach serca. Ale dlaczego? Przecież nie miałem prawa niczego od niego wymagać, zwłaszcza, że traktuje mnie tak jak zwykle. Z wyjątkiem wczorajszego wieczora, ale to najwyraźniej była jednorazowa sytuacja, zwykłe skutki wypicia zbyt dużej ilości alkoholu. Co nie zmieniało faktu, że i tak byłem zazdrosny.. Przesrane uczucie, zwłaszcza gdy zazdrosny jesteś o osobę, która nie jest i najprawdopodobniej nigdy nie będzie twoja.
     Otrząsnąłem się w końcu i westchnąłem głęboko, samemu również zaraz stamtąd wychodząc. Chciałem jak najszybciej znaleźć się we własnym mieszkaniu, rzucić się na łóżko i zapomnieć o całym świecie. Czułem się wyprany z uczuć i niezdolny do czegokolwiek.
      Po drodze wstąpiłem jeszcze do osiedlowego sklepu i kupiłem kilka piw. Ot tak, na zapas. Jedno otworzyłem jeszcze wracając, sącząc je powoli, a gdy znalazłem się już w domu, rzuciłem niedopitą puszkę na stół, nawet nie zwracając uwagi na to, że ostatki jej zawartości się rozlały, kapiąc na podłogę. Było mi wszystko jedno.
      Idąc do sypialni, pozbywałem się kolejnych części garderoby, by w końcu, pozostając w samej bieliźnie, wręcz zapaść się w miękkiej pościeli. Wgramoliłem się nieco wyżej na łóżko i opatuliłem cały kołdrą. Była przyjemnie chłodna. Nie chciałem już stamtąd wychodzić, opadły ze mnie wszelkie siły, a dodatkowo moje powieki stawały się coraz cięższe.
      Nie wiem po jak długim czasie, ale obudziło mnie pukanie do drzwi. Zamruczałem z dezaprobatą, chowając się szczelniej pod kołdrą; miałem szczerą nadzieje, że ten nerwicowy dźwięk ustanie, jednak słysząc, że się na to nie zapowiada, wstałem z łóżka, owijającym się cały kołdrą i poszedłem otworzyć. Jakże ogromne było moje zdziwienie kiedy zobaczyłem Zero! Ten wszedł do mnie do mieszkania jak gdyby nigdy nic, witając cmokiem w policzek. Stałem mocno zdezorientowany, zupełnie nie mając pojęcia co się dzieje.
- Stało się coś..?- spytałem, przechylając lekko głowę. Chyba wolę nie wiedzieć jaką miałem minę, ale Michi roześmiał się na jej widok. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że stoję przed nim niemalże nagi, owinięty w samą kołdrę.
- Przyniosłem ci te nuty, których Hizumi nie wziął ze sobą na próbę.- dopiero wtedy zauważyłem, że trzyma w dłonie garść papierów. Historia lubi zataczać koło.
- Ah, no tak.. Nuty, Hizu..
Poczułem jego rękę na swoim ramieniu i spojrzałem na niego pytająco. Wyglądał na trochę zatroskanego.
- Yoshi, wszystko w porządku?
- Nie rozumiem dlaczego miałoby nie być.- wzruszyłem ramionami, wzdychając przy tym głęboko.
      Uniósł jedną brew, wyglądając na nieprzekonanego i chwycił mnie za nadgarstek, ciągnąc do salonu. Lekkim pchnięciem zmusił mnie, żebym spoczął na kanapie i zaraz potem usiadł tuż obok. Był przerażająco poważny.
- Mów w tej chwili co się dzieje, albo się obrażę i sobie pójdę.
      Zatkało mnie, zacząłem się jąkać. Co niby miałem mu powiedzieć? Wybacz, Zero, ale sama myśl o tym, że spędzasz sobie wyśmienity wieczór z kimś poza mną przyprawia mnie o same nerwy i zawroty głowy? Ale właśnie.. W takim razie co Ty robiłeś ze mną?
      Na całe szczęście uratował mnie dzwoniący telefon Michi'ego.
- No co jest?- spytał od razu, z wyraźnym skupieniem wysłuchując tego co ta druga osoba ma mu do przekazania.- Coś ty taki niecierpliwy? Daj mi jeszcze chwilę.- powiedział, po czym się rozłączył. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się przepraszająco.- Wybacz, Hiroshi czeka na dole.
 - Leć do niego w takim razie.- chyba byłem zbyt oschły, jednak z trudnością przychodziło mi zapanowanie nad sobą. Z każdą tym podobną sytuacją moja własna naiwność drażniła mnie coraz bardziej.
 - Nie wiem co się ugryzło.- pokręcił głową, zdziwiony, po czym wstał.- Odezwij się jak ci przejdzie.
      Wyszedł. Po prostu wyszedł, nawet nie trzasnął drzwiami. Wszystko doszczętnie prysło. Po raz kolejny poczułem wszechogarniającą pustkę. Karyu, ty idioto, mogłeś się ugryźć w język. Poczułem nagłą potrzebę przelania uczuć na papier. Spuściłem kołdrę z ramion, która zaczynała mi wadzić i wyciągnąłem swój pamiętnik. Czy to nie było nieco dziecinne z mojej strony w tym wieku prowadzić pamiętnik?
      Otworzyłem go, powoli kartkując. Wziąłem długopis. A jedynym na co ostatecznie byłem w stanie się zdobyć, to ciągłe wypisywanie imienia basisty. Chyba robiłem to nawet nie do końca świadomie, z tego transu wyrwało mnie dopiero ponowne pukanie do drzwi. Tym razem nim otworzyłem, założyłem przydużą koszulkę, która sięgała mi do połowy uda.
- Zero?- zdziwiło mnie, że to był znowu on.
- Zapomniałem telefonu, mogę?- spytał, więc uchyliłem szerzej drzwi, pozwalając mu tym samym wejść do środka.
      Od razu pokierował się do salonu, więc ruszyłem za nim. Zatrzymałem się w progu, opierając ramieniem o framugę drzwi i przyglądałem mu się nieco nieprzytomnie. Trzymał coś w ręku i przeglądał z dziwnym wyrazem twarzy. Spojrzałem na jego dłonie i kiedy spostrzegłem co w nich ma, momentalnie zrobiło mi się słabo.
- Michi, co ty robisz?!- krzyknąłem i podbiegłem do niego, wyrywając z rąk mój pamiętnik. Kretyn, kretyn, skończony kretyn! Jak mogłeś go zostawić na wierzchu, kretynie?!
- To jest..- zaczął, ale widać, że był w takim szoku, iż nie mógł zdobyć się na nic więcej.
- To jest nieważne. Zapomnij.
     Milczał. Serce mi się krajało, byłem pewien, że teraz to już wszystko zepsuje i nie będę miał więcej na co liczyć. Czekałem aż dostanę w twarz i zostanę sam. Ale to nie nastąpiło..
- Kiedy.. Ja wcale nie chcę zapominać.- zamrugał kilkakrotnie, wbijając wzrok w podłogę. Zdawało mi się, że coś mi się przesłyszało, ale po chwili spojrzał ponownie na mnie, patrząc prosto w oczy. Czułem się jakby penetrował najgłębsze zakątki mojej duszy. Przyłożył dłoń do mojego policzka.- Od jakiegoś czasu czuję to samo, Yoshi.
      Teraz to ja byłem w szoku, znów myśląc, że coś mi się przesłyszało. Ten jednak zbliżył się bardziej do mnie, a ja- jakby całkiem odruchowo- nachyliłem się nad nim i musnąłem jego wargi, zaraz to pogłębiając. Czułem jak krew mi pulsuje, uderza do mózgu, jak moje ciało zalewa przyjemne ciepło. Smakowałem go powoli, chcąc delektować się jego ustami. Były niezwykle czułe i delikatne; w tamtej chwili nie liczyło się nic poza nami dwoma, a przez głowę przeszła mi myśl, że jest to coś niezwykle bezcennego. Nie do opisania. To najwyraźniej było szczęście.

9 komentarzy:

  1. dobre! naprawdę dobre, jestem pod wrażeniem :) mogę się tylko przyczepić do dwóch rzeczy: "Skinął głową w podzience(...)" - "podziĘce". "(...)gdy mu je wręczyłem, które od razu zaczął przeglądać." to zdanie jest bez sensu xD
    masz świetny styl pisania. pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahahaha, rzeczywiście bez sensu. XD Ale nawet nie chce mi się tego teraz szukać i poprawiać. XD To później. A generalnie to dziękuję, miło mi, że się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli chodzi o błędy, to znalazłam kilka literówek i nieodmienionych wyrazów, ale jestem w stanie Ci to wybaczyć. 8D

    Fabuła jest naprawdę ciekawa i przyjemna. Aż momentami chciałam wrzasnąć "Karyu, powiedz mu! Powiedz!" XD Szkoda tylko, że tak szybko zakończyłaś opowiadanie i pozostawiłaś niedosyt. :<

    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  4. No kolejny świetny fick, Ann ^^ Tak w ogóle to się zastanawiam czy kiedykolwiek coś innego napisałam no ale lubię twoją twórczość i już no. <3 A tam błędy, zdarzają się ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. W ogóle, z początku przypomniało mi się 'Asagi, mój tajny blog', ale to szczegół.. XDDD" Whatever. No co za Yoshi, no. Zamiast powiedzieć chłopakowi od razu, rzucić mu się w ramiona i tak dalej, to on się żali pamiętniczkowi.(.3.) Ogólnie wiesz, że kocham całą Twoją twórczość, ale tak jak powiedziała Kishi - niedosyt pozostał! :c <3 ~ Karolina

    OdpowiedzUsuń
  6. @Kishi: No to cieszy mnie to niezmiernie. XD Ja wiedziałam, że coś będzie, ale już byłam na etapie jebnięcia łbem w klawiaturę ze zmęczenia. XD

    @Karolina: Ahahaha. To przynajmniej nie była taka bezczelna parodia. XD
    No to będę coś tam szybko pisać dalej.. Generalnie to tutaj miał być seks, ale głowa mnie rozbolała i stwierdziłam, że to pierdolę. XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz, w tym możne być ciężko, gdyż teraz nie potrafię jak na razie pisać nic z tym pairingiem :<
    W ogóle jakoś tępo mi idzie pisanie i jak Zwykle wszystko spierdzielam 8D
    Czyli jednym słowem do bani.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę oderwać się od twoich fików. A to dziwne. Dawno tak nie miałam. :DDDD

    OdpowiedzUsuń